Chociaż od uprawomocnienia się rozwodu państwa Marcinkiewiczów minęło już kilka miesięcy, to spór o alimenty toczony między Izabel a Kazem trwa w najlepsze. Były premier postanowił w końcu zabrać głos na temat jego należności wobec byłej żony.
„Osoba kiedyś mi bliska pluje na mnie, robi to codziennie. Musiałem to zatrzymać. Przepraszam wszystkich, że znów jestem w kolorowych gazetach. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem uczciwym człowiekiem. Stalkerka o tym doskonale wie. Mam zaległości, ale dzielę się z nią wszystkim, co zarobię. Dwa tygodnie temu dokonałem płatności, w tym tygodniu pewnie też mi się to uda. Nie uchylam się od wyroku, ale wypełniam go na miarę moich możliwości. Dziś są złe, jutro mogą być bardzo dobre. Jeśli pluje na mnie przez 4 lata, a płaciłem jej regularnie, nawet bez sądu, to oczywiście nie chce się na taką osobę płacić. Ale rozumiem, że taki jest wyrok sądu. Musiałem to wyciszyć, pokazać, że ta kobieta nieustająco kłamie” - powiedział Kazimierz Marcinkiewicz portalowi WP.pl
Marcinkiewicz już kilka dni temu po raz pierwszy zabrał głos na temat relacji z byłą żoną oraz zaległości jakie ma wobec niej. Napisał w tej sprawie oświadczenie, które opublikował na Facebooku. Polityk tłumaczył się, że nie ma środków na spłatę całości długów i… oskarżył byłą życiową partnerkę o stalking: