"Super Express": - Co dla Polski oznacza obniżenie ratingu?
Janusz Szewczak: - To taka zemsta wymierzona w polski rząd, zarazem ostrzeżenie dla Polaków, by nie przychodziło im do głowy wybijanie się na niezależność, niepodległość, suwerenność gospodarczą.
- Kto i za co tej zemsty i ostrzeżenia dokonuje?
- To działanie potężnego lobby lichwiarsko-bankowego i spekulantów walutowych. Jest zemstą za wprowadzanie podatku bankowego i podatków od hipermarketów, a także za propozycję ustawy próbującej wreszcie wyjaśnić sprawę kredytów frankowych. Wszystkie te decyzje uderzają w to lobby. Nic się przez ostatnie 2,5 miesiąca nie stało, co uzasadniłoby tak brutalne działania agencji Standard & Poor's. Zresztą agencje ratingowe same straciły już wiarygodność. Dając chociażby wysoki poziom zdolności kredytowej bankowi Lehman Brothers na tydzień przed jego bankructwem.
- Skądś jednak ta zła ocena musiała się wziąć?
- To sukces tych, którzy denuncjowali na Polskę za granicą. Odniosły one skutek. Pytanie, czy to było inspirowane z zewnątrz, czy to przedstawiciele PO i Nowoczesnej sami inspirowali atak na nowy rząd. Tymczasem Polska ma nie od dzisiaj ogromny dług zagraniczny, i to nie krasnoludki na te blisko 350 mld dolarów Polskę zadłużyły, ale kolejne rządy. Szczególnie ci duchowi przywódcy Nowoczesnej czy PO. Połowa długu jest za granicą, a blisko 30 proc. w walucie obcej.
- Jaki ma to związek z ratingiem?
- Podniesienie wartości obcej waluty choćby o jednego centa powoduje wzrost kosztów obsługi tego długu. Najwyższy czas, by "udomowić" ten dług i jeśli już pożyczać, to tylko w złotówkach i w kraju, nie za granicą. Należy repolonizować sektor bankowy. Słynny bankier Amschel Rotschild mówił: "Nieważne, kto rządzi, ważne, kto ma bank". Warto te słowa teraz przypomnieć.
Zobacz także: Andrzej Urbański: Jastrzębowski też był podsłuchiwany