"Super Express": - Już w niedzielę Jan Paweł II zostanie świętym Kościoła katolickiego. Dla wszystkich wiernych będzie to uwieńczenie jego pełnego pięknych kart żywota i inspiracja dla ich własnej religijności. Papież Polak to jednak nie tylko ważna postać dla katolików. Jego pontyfikat to wielki trud pojednania między religiami. Jak wygląda jego ocena z perspektywy starszych braci w wierze, jak mawiał on o Żydach?
Prof. Szewach Weiss: - Postać Jana Pawła II można oceniać z wielu punktów widzenia. Na pewno miał on swój wielki wkład w historię współczesnej Europy i całego chrześcijańskiego świata. Papież jako duchowy lider więcej niż miliarda ludzi na świecie sprawił, że żyjemy w zupełnie innym świecie niż ten, który zastał on na początku swojego pontyfikatu. Uczynił to do spółki z Ronaldem Reaganem - prezydentem Stanów Zjednoczonych w tamtych trudnych czasach. Polityczny przywódca z Waszyngtonu, tworząc program gwiezdnych wojen, doprowadził do wyścigu zbrojeń z ZSRR i w ten sposób pokonał ten kraj. Reagan zrobił to rakietami, a Jan Paweł II pokonał komunizm religią. Obaj walczyli o wolność Europy Środkowej i Wschodniej.
- To wymiar globalny jego pontyfikatu. A wymiar dialogu z judaizmem?
- Zwracając się do długiej historii naszej diaspory, nie mieliśmy, delikatnie mówiąc, najlepszych doświadczeń z papieżami. Dobre doświadczenia wiązały się w dużej mierze dopiero z Janem XXIII, który otworzył się dla naszego narodu. Ale prawdziwy przełom nastąpił, moim zdaniem, w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Do dziś wspominam jego wizytę w rzymskiej synagodze jako coś niesamowitego. Proszę sobie wyobrazić, jakie to miało dla nas znaczenie!
- Dlaczego?
- Jan Paweł II odwiedził synagogę jako pierwszy papież w dziejach. Więcej, wchodził tam z solidarnością i z otwartym sercem. Czuliśmy wtedy, że jest nie tylko przywódcą Kościoła, ale także wielkim humanistą. Wiedzieliśmy też, co Karol Wojtyła robił w czasie II wojny światowej i po niej. Kiedyś napotkał jedną żydowską dziewczynkę, którą uratował od śmierci głodowej. W czasie pielgrzymki do Izraela spotkał się z nią - już wtedy starszą kobietą. To był piękny, wzruszający moment.
- Pańskim zdaniem, to, że pochodził z kraju, w którym mieszkało tak wielu Żydów i tak dotknięto ich tragedią, miało wpływ na jego stosunek do judaizmu?
- Myślę, że tak. Nasze relacje z jednej strony naznaczał pech, że Polacy nie zdołali uratować całego narodu, a z drugiej duma, że mają tak wielu sprawiedliwych wśród narodów świata. Z jednej strony pech, że zaraz po wojnie były komunistyczne pogromy, a z drugiej strony pamięć o 700 latach dobrej wspólnej historii - może nie zawsze było kolorowo, ale lepiej niż gdzie indziej. Rzeczpospolita to było dla nas najlepsze miejsce na świecie. Wielu Żydów, którzy dziś mieszkają w państwie Izrael, pochodzi z Polski. Dlatego też taki człowiek, jak JPII zaczął być naszym papieżem. Pamiętam doskonale, że kiedy on lądował w Izraelu, wszyscy mówili, że przybył nasz papież. To była zresztą bardzo symboliczna wizyta.
- W jakim sensie?
- Przede wszystkim lądował na lotnisku imienia Ben Guriona - twórcy państwa Izrael, który pochodził z Polski, gdzie nazywał się Dawid Grün i mówił po polsku. Kogo tam spotkał Jan Paweł II? Naczelnego rabina Izraela Meira Laua, urodzonego w Piotrkowie Trybunalskim. Premiera Ehuda Baraka, którego rodzice pochodzili z Polski. Mnie, wtedy szefa Instytutu Yad Vashem, także urodzonego w Polsce. Wszyscy więc byliśmy związani z Polską. Jan Paweł II miał dar tworzenia symboli. Sam był zresztą symbolem. Myśmy go kochali. I tak jest do dzisiaj.
- Ta wizyta i spotkanie z Janem Pawłem II miały dla pana wymiar osobisty?
- Gościliśmy go w Yad Vashem aż pięć godzin. Religijnie nie jest moim liderem, nie mamy świętych, ale czysto ludzko - czułem wtedy, że idę ramię w ramię z wielkim człowiekiem, wielką postacią historii, sprawiedliwym człowiekiem. Czułem, że jego serce jest dla nas otwarte. Gdy byliśmy w namiocie pamięci, w którym znajduje się mapa Zagłady, czułem, że nasze serca biją w tym samym tempie. Widziałem jego ogromne wzruszenie. W jego oczach pojawiły się łzy. To było niesamowite przeżycie. Jest też dość zabawna anegdota z tej wizyty.
- Proszę opowiedzieć.
- Towarzyszyłem Janowi Pawłowi II w czasie jego wizyty pod Ścianą Płaczu. Był też Ehud Barak, który w pewnym momencie zwrócił się do papieża i zapytał o mój polski. Powiedział, że chce wysłać mnie jako ambasadora na placówkę do Polski. Jan Paweł II odpowiedział, że z moim polskim jest dobrze, ale będzie jeszcze lepiej. I wkrótce dostałem nominację ambasadorską. A mówiąc szczerze, wtedy nie mówiłem najlepiej po polsku. Jednak po pobycie na placówce w Warszawie, mam wrażenie, że jest znacznie lepiej i Jan Paweł II ma w tym swój udział.