Paweł Wojtunik pełni funkcję szefa CBA od 13 października 2009 r. dniem wyznaczenia na to stanowisko został objęty ochroną Biura Ochrony Rządu. - Przez okres pierwszych 6 miesięcy ochraniało go od 6 do 8 funkcjonariuszy BOR przez całą dobę. Codziennie od 2 do 4 funkcjonariuszy BOR pełniło warty przed jego prywatnym mieszkaniem w Warszawie. W tym okresie Wojtunik korzystał ze służbowego samochodu z kierowcą, natomiat jego prywatne auto było zdeponowane na terenie jednostki BOR - mówi nam nasz informator, oficer służb specjalnych.
Skąd taka szczególna ochrona? Przed laty Wojtunik odpowiadał w policji za walkę z gangami, był szefem "przykrywkowców", udając bandytę robił interesy ramię w ramię z gangsterami. Wie pan, dlaczego gangsterzy i mafia go tak nienawidzą? - pyta mnie jeden z oficerów służb specjalnych, były współpracownik Wojtunika w Centralnym Biurze Śledczym. I szybko dopowiada: - Bo był jednym z nich.
W policji Wojtunik zaczynał pracę ponad dwadzieścia lat temu w wydziale do walki z przestępczością zorganizowaną. Jeszcze kiedy studiował w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie, wysłano go tam na praktyki. Sprawdził się i po skończeniu szkoły wylądował w Biurze ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej. Szybko trafił do wydziału operacji specjalnych, w którym pracowali policjanci pod tzw. przykryciem.
- Kursował tirami do Niemiec. Woził m.in. nielegalny towar. Wszystko po to, żeby zgromadzić dowody i rozbić gang zajmujący się m.in. przemytem papierosów - opowiada nasz informator.
Niektórzy gangsterzy dopiero na sprawach orientowali się, że zeznaje przeciwko nim ich były "kolega" z przestępczej grupy - dodaje nasz rozmówca. To dlatego Wojtunik ma na swoim koncie kilka wyroków śmierci od mafii. Kiedy stał na czele Centralnego Biura Śledczego pogróżki pod jego adresem były na porządku dziennym.