Dokładnie tydzień temu Władysław Bartoszewski wznosił toasty na Politechnice Warszawskiej, gdzie obchodzono jubileusz współpracy Polski z Izraelem. W czwartek mówił o relacjach polsko-amerykańskich w Sejmie. W piątek dopracowywał w domu szczegóły wystąpienia, które miał wygłosić w trakcie konsultacji polsko-niemieckich. Nic nie zapowiadało nadchodzącego dramatu. Ten dzień spędził z żoną. Pani Zofia widziała, jak mąż w pewnym momencie zasłabł. Te dramatyczne chwile pamięta jak przez mgłę. - Starałam się go dobudzić. Wzywałam pomoc. Nie wiedziałam, co się dzieje. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy karetka zabierała Władka do szpitala - opowiada nam Zofia Bartoszewska. I po chwili dodaje: - Spędziłam z Władkiem 50 lat życia! Mieliśmy mnóstwo wspomnień, pięknych chwil. Bardzo go kochałam i wciąż kocham. Zawsze byliśmy razem: on ze mną, ja z nim. Wraz z jego śmiercią skończyło się dla mnie już życie... - wzrusza się pani Zofia.
Zobacz: RANKING kandydatów na prezydenta: Kto najmłodszy, najstarszy, najbogatszy?
Przez całe życie towarzyszyła mężowi. Dla niego była skłonna w niedługim czasie przeprowadzać się aż osiem razy. Tak było np. wtedy, gdy Władysław Bartoszewski został we wrześniu 1990 roku ambasadorem RP w Austrii. Berlin i Monachium pani Zofia zamieniła wtedy na Wiedeń. Teraz zdecydowała, jak będzie wyglądała ostatnia podróż męża. Profesor Władysław Bartoszewski zostanie pochowany na warszawskich Powązkach w pobliżu pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej, niedaleko grobu generała Andrzeja Błasika (?48 l.) i szefa Kancelarii Prezydenta Władysława Stasiaka (?44 l.). Pogrzeb odbędzie się 4 maja. Mają w nim uczestniczyć delegacje z całego świata.