- Dzisiaj składam rezygnację z funkcji ministra zdrowia. (...) Nigdzie nie znikam, nie odchodzę, pozostaje posłem, pozostaję przestrzeni publicznej, będę pełnił funkcje publiczne. Oczywiście wracam do zawodu, do mojego wyuczonego zawodu (...), chciałbym wrócić do instytutu, do kliniki, chciałbym leczyć pacjentów - poinformował media Szumowski we wtorek. W rozmowie z portale wPolityce.pl były już minister postanowił szczerze przyznać, dlaczego podjął taką decyzję. Szumowski podkreślił, że była ona autonomiczna i własna, po czym wymienił trzy powody, które pchnęły go do tego ruchu.
Zobacz: Łukasz Szumowski odchodzi z rządu! Ile zarobił minister zdrowia?
- Po pierwsze, nosiłem się z zamiarem odejścia od dawna. Z prostego powodu - jestem lekarzem, który po to przez kilkanaście lat zdobywał wiedzę, wykształcenie, by leczyć ludzi. Chciałem do tego wrócić. Mam świadomość, że gdybym teraz został, to już na kolejne lata i kto wie, czy ten powrót do zawodu lekarskiego byłby jeszcze w ogóle możliwy. Ten wybór rysował się coraz jaśniej: albo polityk zawodowy albo lekarz. Wybrałem to drugie. I wiem, że nigdy nie przyszedłby ten idealny moment na odejście - rozpoczął swoją wyliczankę.
Jaki był drugi powód? - Po drugie, jak na ministerstwo zdrowia to pełnię swoją funkcję już bardzo długo, ponad 2 i pół roku. Na tym niezwykle wyczerpującym stanowisku to jeden z rekordów, ale to ma swoje konsekwencje. Uważam, że ta funkcja, dla dobra wspólnego, wymaga co jakiś czas zmiany, niech nowe, pełne sił osoby wchodzą i pracują, czasem walczą, z tą bardzo wymagającą materią - tłumaczył Szumowski.
- Po trzecie, mam żonę z którą bywało, że rzadko się widywałem w czasie ministrowania i czwórkę dzieci: córkę, która idzie do szkoły, syna, który idzie do liceum, drugiego syna, który ma przed sobą maturę i najstarszego, który jest po pierwszym roku medycyny. To wszystko też wymaga uwagi, troski, czasu. Można mówić dzieciom przez kilka miesięcy, rok, dwa, że nie ma się akurat dla nich czasu, bo znowu wypadło niezwykle ważne dla kraju spotkanie… To jest prawda, to są ważne spotkania, ale nie da się bez końca i bez konsekwencji omijać ważnych dla rodziny momentów - dodał na koniec.