Super Express: Rafał Trzaskowski rozpoczął już kampanię wyborczą? Trudno odnieść inne wrażenie słuchając ostatniego spotu, w którym mówi m.in. o budowaniu relacji transatlantyckich, wspólnocie wartości czy załatwianiu spraw nie „z pozycji młodszego kuzyna jak to było za PiS”.
Michał Szczerba: To dość istotne oświadczenie, bo jednak wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych będą też decydowały o tym czy my tu, w Warszawie, nad Wisłą, będziemy bezpieczni czy też nie.
- Całość wyglądała jednak jak spot kandydata na prezydenta, mimo że do 7 grudnia mamy jeszcze ponad miesiąc.
- Rafał Trzaskowski cyklicznie pojawia się w USA, buduje relacje i po stronie demokratycznej i po stronie republikańskiej. Ma spotkania z młodzieżą, z Polonią. I powiedział, że jesteśmy gotowi współpracować bez względu na to na jakie rozwiązanie zdecydują się Amerykanki i Amerykanie. Choć ja uważam, i to jest moje własne przekonanie, że w Polsce i w Europie musimy odrobić naszą pracę domową i to my musimy być coraz bardziej odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszego kontynentu.
- Powtórzę pytanie: czy tę aktywność Rafała Trzaskowskiego mamy już traktować jako wystąpienie kandydata na prezydenta?
- Pani redaktor, Rafał Trzaskowski w 2020 r. otrzymał te 10 mln głosów. Gdyby te wybory były wtedy uczciwe, równe, z takim samym dostępem do mediów publicznych, bez tej propagandy i hejtu, to prawdopodobnie byłby już dzisiaj prezydentem RP. Trzymam za niego kciuki i mam nadzieję, że spróbuje tej możliwości w przyszłym roku. Moim zdaniem jest liderem w tym wyścigu o nominację przed 7. grudnia.
- A aktywność ministra Radosława Sikorskiego w tym temacie jakoś pana zaskoczyła czy wiedział pan, że jego prezydenckie ambicje nie wygasły? Według niektórych dzieje się to bez aprobaty szefa partii i rządu Donalda Tuska.
- Ja bardzo wysoko cenię Radosława Sikorskiego i uważam, że to jest jeden z najlepszych ministrów spraw zagranicznych jakich Polska miała. To jest osoba, z którą liczą się wszyscy – od Kijowa, przez Brukselę, po Waszyngton. Świetnie wykonuje swoją robotę i powinien to robić dalej. A co do wyścigu prezydenckiego to uważam, że on się rozpoczął już w 2020 r., a Rafał Trzaskowski ma kluczowy, poza Donaldem Tuskiem, udział w naszym sukcesie 15. października. To on rozpoczął ten kurs na zmianę, na pokonanie PiS-u, na danie ludziom nadziei i on musi tę robotę dokończyć. Na tych 10 mln. głosów, na tym zaufaniu, które zbudował i nadal buduje ma szansę uzyskać spektakularny wynik i to jest dla nas ważne.
- Ale ja pana zapytałam o aktywność Radosława Sikorskiego.
- Jako aktywny obserwator życia amerykańskiej polityki twierdzę, że w USA to jest zupełnie normalne, że każdy polityk, który ma aspiracje i gotowość do sięgania po więcej deklaruje to w sposób otwarty. Tam jest formuła prawyborów, my jej nie mamy i mam wrażenie, że po to Donald Tusk wyznaczył ten bardzo nieodległy termin 7. grudnia, aby zakończyć te wszystkie spory i ambicje w dobrym znaczeniu tego słowa i skoncentrować się na prawdziwej walce o zwycięstwo. Bo bez tego zwycięstwa, i mówię to bardzo wprost, koalicja 15. października nie będzie w stanie zrealizować swoich głównych postulatów i konkretów programowych.
- Rozumiem jednak, że bez względu na szacunek jakim darzy pan Radosława Sikorskiego pańskim kandydatem na prezydenta jest Rafał Trzaskowski?
- Jest tym kandydatem od 2020 r. i nic się w tej sprawie nie zmieniło. Ba, jestem warszawiakiem, posłem do Parlamentu Europejskiego z Warszawy i uważam, że jest świetnym prezydentem. (…) Warszawa jest w dobrym stanie, mamy instytucje kultury i edukacji na najwyższym poziomie, bardzo dobrą infrastrukturę. Jest zielona, przyjazna mieszkańcom i powiem pani szczerze, że bywam w wielu stolicach i Warszawa jest najlepsza.
- Były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak postawił tezę, że premier Tusk i jego rząd powinni podać się do dymisji jeśli nadchodzące wybory prezydenckie wygra Donald Trump, bo pogarszają relacje z USA i „postawili na Kamalę Harris”.
- To jest chore. To co przedstawia Błaszczak to jest jakiś bełkot. To tak jakby wygrana Kamali Harris miała wpłynąć na dymisję Kaczyńskiego z funkcji prezesa PiS. To abstrakcyjne i głupie, ale pokazuje jak oni traktują słowo „suwerenność”. Jak widzą to „suwerenne” od Unii Europejskiej i zewnętrznych decyzji państwo. Absurd. (…) Donald Tusk nie wspiera ani Kamali Harris, ani Donalda Trumpa.
- Trumpa wspierają za to politycy PiS, Dominik Tarczyński klaskał mu ostatnio podczas wyborczego wiecu.
- Wielokrotnie byłem obserwatorem amerykańskich wyborów, m.in. z ramienia OBWE, i nigdy nie pozwoliłbym sobie na to żeby stanąć za jakimś politykiem Demokratów czy Republikanów i robić za cheerleadera i klaskać. To jest chyba próba udawania Amerykanina, którym Tarczyński oczywiście nie jest. Narusza powagę nie tylko polskiego polityka, ale także posła do Parlamentu Europejskiego, włączając się po jednej stronie w bardzo widoczny sposób. Przypomnę: Donald Tusk nigdy publicznie nie poparł Kamali Harris, a za Błaszczaka zrobił to Tarczyński robiąc za klauna, klaskając za Trumpem kiedy ten używa ordynarnych słów jak „wynoś się Kamala”…
- ...albo „idź do piekła, zwalniam cię”.
- To są słowa niegodne wobec kobiety, wobec polityczki, amerykańskiej wiceprezydentki. Nie da się tego skomentować. My w tym czasie jednak zajmujemy się budowaniem polityki obronnej Unii Europejskiej. Budujemy Unię obrony.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka