- „Super Express”: - Wiele mówi się o tym, że leczenie onkologiczne w Polsce mogłoby być skuteczniejsze. Jak wygląda sytuacja kobiet z rakiem piersi?
Prof. Maciej Krzakowski: Nie możemy mówić o wzroście umieralności z powodu raka piersi, co już jest dobrym znakiem. Standaryzowany współczynnik umieralności od dwóch dekad utrzymuje się na podobnym poziomie. Rośnie natomiast zachorowalność oraz chorobowość, czyli występuje wzrost liczby kobiet z rozpoznaniem raka piersi żyjących po przebytym leczeniu. Krzywe zachorowalności i umieralności „rozchodzą się”, co świadczy o większej skuteczności leczenia.
- Jednak w mediach wciąż pojawiają się informacje o tym, że terapie w Polsce dalekie są od europejskich standardów.
- To zbyt duże uproszczenie. W tej chwili, po wprowadzonych zmianach w programie leków refundowanych, niemal wszystkie uzasadnione naukowo opcje leczenia są dostępne w kraju. Mamy też katalog substancji czynnych oraz tzw. RDTL, czyli Ratunkową Dostępność Terapii Lekowych, więc nawet leki, które nie są objęte programem lekowym, po złożeniu odpowiedniego wniosku i rozpatrzeniu go pozytywnie, mogą być i są w bardzo wielu przypadkach stosowane.
- Czy w takim razie program leczenia raka piersi w Polsce jest kompleksowy?
- Myślę, że tak. Program leczenia raka piersi zawiera m.in. leczenie uzupełniające, czyli leczenie stosowane w skojarzeniu z chirurgią przed- lub pooperacyjnie, jak i leczenie paliatywne wykorzystywane po wystąpieniu nawrotu choroby. W związku z tym wydaje mi się, że stan opieki nad chorymi na raka piersi jest naprawdę zadowalający.
- Co w ostatnich latach zmieniło się w podejście do leczenia raka piersi?
- Myślę, że przede wszystkim zrozumieliśmy, że potrzebne są ośrodki kompetencji, czyli ośrodki, które zapewniają chorym kompleksową opiekę w jednym miejscu, opiekę koordynowaną. Jest to postępowanie ustalone zespołowo w ramach konsylium wielospecjalistycznego oraz nadzorowane i monitorowane, czyli właśnie Breast Cancer Unit (BCU). Są doświadczenia światowe, między innymi ze Stanów Zjednoczonych, które wskazują na znacznie lepsze wyniki uzyskiwane w BCU. Sądzę, że to właśnie jest najważniejsze. Ministerstwo Zdrowia to doskonale rozumie i wprowadza system opieki w ramach BCU od 1 października.
- Jak powstanie BCU zmienia podejście do pacjentek?
- Ta koncepcja opieki w ramach ośrodków kompetencji niesie za sobą pozostałe zmiany w podejściu, którymi również – poza kompleksową diagnostyką i leczeniem – są zwiększenie zgłaszalności na badania przesiewowe i lepsza profilaktyka pierwotna. Wiadomym jest, że można osiągnąć zmniejszenie zapadalności na raka piersi o 20-40 proc. przy zwiększeniu do 80 proc. zgłaszalności na badania przesiewowe. Niestety w Polsce mamy ten wskaźnik na poziomie o połowę niższym. Działania w ramach edukacji prozdrowotnej prowadzone przez BCU będą mieć wpływ na zmniejszenie czynników ryzyka zachorowania na raka piersi. Te ośrodki będą również promować lepszą i szybsza diagnostykę, a przede wszystkim dużo bardziej precyzyjną.
- Na jakie badanie należy zwrócić szczególną uwagę w diagnozowaniu raka piersi?
- Dzisiaj szalenie ważne jest rozpoznanie patomorfologiczne, które powinno zawierać zarówno klasyczną ocenę histologiczną, jak również rozpoznanie z zakresu biologii molekularnej, czyli badanie tych wszystkich biomarkerów, które są bardzo potrzebne w ułożeniu optymalnego leczenia chorej. To musi być zapewnione w każdym aspirującym do miana BCU ośrodku. W tych ośrodkach częściej będzie wykonywane, tzw. oszczędzające leczenie. W tej chwili faktycznie częściej specjaliści decydują się na oszczędzające leczenie niż 15 lat temu, ale odsetek powinien wzrosnąć.
- Co oznacza „oszczędzające leczenie”?
- To znaczy, że nie jest to amputacja piersi, tylko wycięcie jej części z guzem. Oczywiście nie w każdej sytuacji klinicznej można to robić, ale są określone wskazania. W BCU będzie też więcej rekonstrukcji jednoczasowych, a nie odroczonych do pół roku czy nawet roku i dłuższego czasu. Takich, w których odtworzenie piersi będzie wykonywane możliwie jak najszybciej. W ośrodkach można również wykonywać leczenie bardziej precyzyjne i uzupełniające. Jest jeszcze rehabilitacja i psychoonkologia, która jest bardzo ważna, a ciągle niedoceniana u chorych.
- Rzadko o niej mówimy…
- Tak, rzadko mówimy i nie zawsze wykorzystujemy, a te ośrodki będą zobowiązane do wdrażania kompleksowej rehabilitacji.
- Dlaczego stale mamy o połowę niższą zgłaszalność na badania niż inne kraje? Czy to kwestia braku świadomości w społeczeństwie? Przecież ten temat jest szalenie medialny.
-Świadomość społeczna o badaniach w kierunku wczesnego wykrywania nowotworów jest za niska. Nie jest to wina społeczeństwa, bo ono przez lata nie było wystarczająco edukowane. Za mało mówiło się o działaniach prozdrowotnych, za mało informowaliśmy pacjentów o celowości i skuteczności badań diagnostycznych (w tym – skryningowych), a przede wszystkim nie uświadamialiśmy korzyści z wczesnej diagnostyki w zmniejszeniu umieralności. Za słaba była informacja dotycząca charakteru badań przesiewowych. Powstawały rozmaite mity: „mammografia i kolonoskopia są bolesne, po badaniach wynikają powikłania”. To są nieprawdziwe opinie. Słaba była edukacja dotycząca wpływu zdrowego stylu życia. Tu sama profilaktyka wtórna nie rozwiąże problemu. Istotna jest przecież profilaktyka pierwotna – ograniczenie alkoholu i rzucenie palenia papierosów, zdrowa dieta i aktywność fizyczna. To również ma swoje znaczenie w przypadku raka piersi.
- Ciągle w społeczeństwie funkcjonuje przekonanie: „Dopóki nie wiem, jestem zdrowy”?
- No tak, trzeba ludzi uświadamiać.
- Ale mówi Pan, że to nie jest wina pacjentów, że się nie badają.
- Daleki jestem od tego, żeby tak twierdzić, bo oni przez lata nie otrzymywali żadnej informacji. Naszym zadaniem, zresztą rozumianym przez Ministerstwo Zdrowia, bo Narodowy Program Onkologiczny zawiera dosyć istotny pakiet tej profilaktyki, dziś musimy jeszcze więcej pracować nad lepszą oświatą zdrowotną. Powinniśmy też wykorzystywać wszystkie możliwe sposoby promowania profilaktyki. Wypadałoby też umieścić badania skryningowe w badaniach okresowych medycyny pracy. W tej chwili ich nie ma. Może warto się nad tym zastanowić.
- Powinniśmy wzajemnie zachęcać do badań?
- Zachęcać do badań, ale także tłumaczyć, co ta diagnostyka nam daje. A daje co najmniej 20 proc. zmniejszenia śmiertelności w raku piersi, ponad 40 proc. w raku jelita grubego i ok. 30 proc. w raku szyjki macicy. Na raka szyjki macicy w Polsce nie powinna umrzeć żadna kobieta, a umiera ok. 1600 kobiet rocznie. To przerażające.
Rozmawiała Sandra Skibniewska