Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu stanęli wczoraj dwaj ochroniarze Elektromisu. Jeden z nich, Dariusz L., był podejrzany nawet o pomocnictwo w uprowadzeniu Ziętary, ale koniec końców jego sprawę umorzono. Powiedział, że nic nie wie o zaginionym dziennikarzu.
- Nie znam też Gawronika, a ze sprawą zniknięcia dziennikarza nie mam nic wspólnego - przekonywał.
Drugi ochroniarz, Mirosław R., stwierdził to samo.
- Gawronika znam jedynie z mediów - powiedział.
Kolejnym świadkiem był Mariusz Świtalski, twórca Elektromisu. Zdaniem prokuratury Ziętara był niewygodny, bo zaczął interesować się nielegalnymi powiązaniami Gawronika i Elektromisu. Wtedy właśnie Gawronik miał mówić o zlikwidowaniu dziennikarza. - Spotykałem się z Gawronikiem tylko wtedy, gdy negocjowaliśmy jego przejęcie pisma "Poznaniak" - mówił wczoraj Świtalski. Twórca Elektromisu tłumaczył, dlaczego w sprawie Ziętary nie chciał się poddać badaniu wariografem. - Dowiedziałem się, że krakowska prokuratura fałszuje wyniki tych badań - mówił przed sądem biznesmen.
Następna rozprawa w sprawie Gawronika w kwietniu.
Zobacz: GIGANTYCZNA emerytura byłego premiera. Jan Olszewski dostał od Beaty Szydło 8 tys. złotych!