Poszerzy się bowiem grupa osób, które nie będą musiały płacić tej daniny (szczegóły "Super Express" podaje dziś na stronie 5). W związku z tym podniesiono już larum. Że obcięcie pieniędzy oznacza upadek misji w telewizji, że na skraju bankructwa staną ośrodki lokalne i programy radiowe, że wielu pracowników może stracić pracę, a ci, którzy nie stracą, będą mieli obcięte pensje.
Nie siedzę w budżecie telewizji, ale... wiele gazet - w tym "Super Express" - opisywało luksusy, w które opływają ludzie rządzący telewizją. Albo gigantyczne pieniądze z lipnych kontraktów, które podpisywała ze sobą i swoimi ludźmi każda nowa polityczna ekipa. Przychodził do telewizji ktoś, kto się na telewizji kompletnie nie znał, zostawał od razu dyrektorem, chociaż nie miał doświadczenia i był ledwo pełnoletni, a kiedy po kilku miesiącach wyrzucała go nowa ekipa, to ten ktoś miał zagwarantowaną specjalną umową, że płaci mu się za rzekomy zakaz konkurencji przez rok albo pół. Za nic! Tak jakby jakaś prawdziwa konkurencja chciała takiego kogoś, takiego specjalistę od telewizyjnych gumowych dzwonków. Dodatkowo, ci ze starej ekipy, którzy wcześniej zostali wyrzuceni przez nową ekipę, szli do sądu pracy i wygrywali po kilkadziesiąt tysięcy złotych. I kto za to wszystko płacił? Pan płacił i pani płaciła, ci którzy płacili abonament. Zamiast więc narzekać na mniejsze pieniądze, może wreszcie trzeba zrobić porządek w Telewizji Polskiej?