Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Świetlik: Patent na przestępstwo

2016-07-14 8:15

W powieściach kryminalnych przestępstwo doskonałe to takie, którego sprawca nie pozostawia za sobą śladów. Ostatnio objawił się w naszym kraju jednak prostszy patent. Trzeba zostać znanym politykiem, działaczem albo urzędnikiem opozycyjnym wobec rządu PiS. Jeśli prasa, prokuratura albo nawet jakiś obywatel zacznie coś węszyć, wtedy podnosimy rwetes, że to sprawa polityczna. Najlepiej - jak coś mamy za skórą - hałas robić od razu, jeszcze zawczasu, zanim się do nas dobiorą. Nie należy przy tym się bawić w subtelności. Od razu wrzeszczymy, że nas chcą wykończyć, najprawdopodobniej zastrzelić jak Barbarę Blidę (co z tego, że naprawdę zastrzeliła się sama) albo przynajmniej przejechać samochodem.

Celem strategicznym takiego działania jest oczywiście ocalenie skóry, a ważnym elementem taktycznym, mającym ułatwić osiągnięcie owego celu, jest zainteresowanie sprawą zagranicznej prasy. Najlepiej niemieckiej, która z ochotą przecież łyka każdą brednię potwierdzającą tezę, że nadwiślańscy podludzie nie dorośli do samodzielnych rządów i powinni znaleźć się pod silniejszą kuratelą.

Tak więc niemiecki "Bild" twierdzi, że Ziobro z Kaczyńskim szykują listy swoich przeciwników, mniej więcej tak jak w starożytnym Rzymie ogłaszano listy proskrypcyjne osób wyjętych spod prawa. "Bild" o sprawie wie z "pewnego źródła" i tylko można się domyślać, co to za źródła. Zresztą są one znane, bo im więcej spekuluje się o idących w miliardy przekrętach przy reprywatyzacji budynków, placów, ziemi w Warszawie, tym częściej pani prezydent miasta powtarza, jakie to prowokacje są przeciwko niej szykowane. A że sprawą zajmuje się nic niemający z PiS wspólnego młody stołeczny lewicowiec Jan Śpiewak? A to znaczy, że PiS inspiruje go po cichu.

Mateusz Kijowski z kolei - nie posiadając ku temu zresztą specjalnych kompetencji - pracował w PZU i zajmował się tam informatyką. Krótko później wybuchła tam spora afera związana z zakupami sprzętu informatycznego. Nie twierdzę, że pan Kijowski miał z nią coś wspólnego, ale jak tylko media zaczęły wokoło tych spraw chodzić, lider KOD z miejsca podniósł raban, że chcą go wsadzić z przyczyn politycznych. Nawiasem mówiąc, wyobraźmy sobie, czysto hipotetycznie, co by się stało, gdyby taką osobę aresztowano w związku z jakimiś przestępstwami, które by kiedyś tam popełniła. Podniosłaby się afera na cały świat i wtedy to chyba rzeczywiście mielibyśmy Polexit i to nie dobrowolny. Przypuszczam wręcz, że nawet jakby coś się na Pana Mateusza naprawdę znalazło, to rządzący pisowcy próbowaliby zmusić prokuraturę do schowania tego głęboko.

Można? Można. Jak widać panowie "Słowik" czy "Popelina" i inni po prostu nie trafili na swój czas. Gdyby dociągnęli na wolności naszych czasów, mogliby się ogłosić opozycją wobec PiS, a gdyby ktokolwiek chciał ich wsadzić, zrobiliby z tego raban, że to sprawa polityczna, bo w Polsce dzieje się opozycji jak w Rosji, Korei Północnej, polpotowskiej Kambodży albo i jeszcze gorzej.

Zobacz także: Tadeusz Płużański: Polska pod ostrzałem (z Zachodu i Wschodu)