Poseł, a zarazem sejmowa maskotka Michał Szczerba ujawnił, że w warszawskich tramwajach tłum pobił czytelnika "Gazety Wyborczej". Jak się potem okazało, informację przekazało wspomniane szacowne pismo. Na podstawie anonimowej opowieści, albo raczej rzekomej anonimowej opowieści, zrelacjonowało ono, jak to starsze panie skatowały 66-latka w tramwaju za to, że zapoznawał się z szacowną zawartością rzeczonego szacownego tytułu. Policja zaprzeczyła, jakoby miała jakiekolwiek tego rodzaju zgłoszenie. Cała sprawa zapewne przejdzie do historii wokołosejmowej i medialnej durnoty, szczególnie że dość długo żyła na Twitterze, wzbudzając salwy śmiechu. W sumie można by wszystko tak spuentować. Sejmowa maskotka zapewne dostanie się do tego budynku znowu, bo przecież część wyborców głosuje dla jaj i tyle. Nieco gorzej jednak z otoczeniem zewnętrznym.
Nie zauważyłem jeszcze zagranicznych publikacji o biciu czytelników podupadającej "Gazety Wyborczej" przez agresywnych polskich faszystów, w tym przypadku moherowe faszystki, ale zapewne to kwestia czasu. Nawet jestem przekonany, że to kwestia czasu. Bez dwóch zdań sprawa znajdzie się w jakimś raporcie dotyczącym i łamania praw człowieka w Polsce, i mordowania u nas wolności prasy, i końcu - a jakże - odradzającego się nazizmu w ojczyźnie nazizmu, bo przecież wiadomo, że nazistami byli Polacy, nie Niemcy. Jeśli zagraniczni koledzy nie wpadną sami, by o tym napisać, to jestem przekonany, że jakiś Sierakowski lub Madame Applebaum brudną robotę w którymś z poczytnych anglojęzycznych tytułów wykonają. Bo przecież właśnie w ten sposób rodzi się polski faszyzm.
Zobacz także: Wiktor Świetlik komentuje: Dyplomacja w genach