Świat czeka kataklizm

2008-10-13 4:50

Mamy nie jeden ogólnoświatowy kryzys, a trzy - pisze dla "Super Expressu" wybitny amerykański ekonomista Jeremy Rifkin.

Znajdujemy się dziś w bardzo trudnym momencie historii. Przyszło nam się zmierzyć z perspektywą kryzysu ekonomicznego porównywalnego do Wielkiego Kryzysu z lat 30. Łączą się z nim kryzys energetyczny i globalne zmiany klimatyczne. Mogą one w przyszłości spowodować kataklizm niepodobny do niczego, z czym wcześniej mieliśmy do czynienia.

Te trzy ogólnoświatowe kryzysy karmią się wzajemnie, tworząc potrójne zagrożenie dla naszego stylu życia. Przyczyniają się do stworzenia nowego ładu ekonomicznego i otwarcia nowego rozdziału w światowej ekonomii. Trzeba mieć nadzieję, że będzie on mógł w sposób efektywny zapobiec nieszczęściu, a przeciwności losu przekuwać w nowe możliwości.

Korzeni obecnego kryzysu możemy doszukiwać się już na początku lat 90. Przez ostatnią dekadę zarobki ulegały stagnacji czy wręcz spadały. W latach 1989-1991 Ameryka wychodziła z recesji, po części wiążącej się z rynkiem nieruchomości i nadmiernym kredytowaniem milionów Amerykanów. Do tej sytuacji przyczyniła się też zbyt łatwa dostępność kart kredytowych, które pozwalały konsumentom amerykańskim na zakup towarów i dóbr przekraczających ich możliwości finansowe.

Propagujący wielką moc nabywczą pieniądza system kart kredytowych pchnął firmy amerykańskie i amerykańskich pracowników do produkcji wszystkich tych dóbr i usług, które kupowali na kredyt. Przez ostatnie 17 lat amerykańscy konsumenci podtrzymywali globalną ekonomię. W dużej mierze działo się tak właśnie przez coraz bardziej szalejący w Stanach konsumpcjonizm.

Koszty globalnej ekonomii brała na siebie Ameryka, której zadłużenie rosło coraz bardziej, prowadząc jednocześnie do całkowitego wyczerpania rodzinnych oszczędności. Ostatnio przeciętna amerykańska rodzina zwykle wydawała więcej, niż zarabiała. Określa się to mianem negatywnego zysku, co z kolei powoduje spadek rozwoju ekonomicznego.

Gdy zyski rodzinne wkroczyły na to negatywne terytorium, przemysł hipoteczny i bankowy wykształciły oddzielną branżę "fałszywych" kredytów, pozwalających amerykańskim rodzinom na zakup nieruchomości przy bardzo małym albo zerowym wkładzie czy też dającą krótkoterminową korzyść z hipotecznego systemu ratalnego, przy wzroście oprocentowania i nieubłaganie nadciągającej spłacie zadłużenia. Miliony Amerykanów połknęło haczyk i kupowało nieruchomości po cenie przekraczającej znacznie ich możliwości spłacenia zaciąganych kredytów. Tak zrodził się boom kredytowy.

Rezultatem życia przez 18 lat w nadmiernym zadłużeniu jest obecny upadek czy bankructwo ekonomii amerykańskiej. Płatności amerykańskiego sektora finansowego w roku 1980 stanowiły 21 proc. produktu krajowego brutto, liczba ta rosła przez ostatnie 27 lat i w 2007 roku osiągnęła nieprawdopodobny poziom 116 proc. Dlatego europejskie, amerykańskie i azjatyckie wspólnoty bankowe i finansowe również odczuły sytuację, a kryzys kredytowy, bo tak powinniśmy go nazywać, wypłynął z Ameryki i ogarnął niemal całą światową ekonomię.

W lipcu 2008 roku ceny ropy na światowym rynku osiągnęły 150 dolarów za baryłkę. To oczywiście napędzało inflację, osłabiało siłę nabywczą pieniądza, spowalniało produkcję i przyczyniło się do wzrostu bezrobocia, powodując spustoszenie w i tak już mocno zadłużonej ekonomii. W dalszej kolejności taki kryzys przyczynia się do spadku cen energii, w związku z jej mniejszym zużyciem.

Następstwem tego jest obserwowane już zjawisko zwane szczytem globalizacji, którego znaczenia nie możemy nie doceniać. Kolejną kwestią jest zjawisko zwane szczytem globalnej produkcji ropy, oznaczające moment, gdy połowa produkcji ropy zostaje zużyta. Geologowie mówią, że prawdopodobnie nastąpi to gdzieś między rokiem 2010 a 2035. A z tego wynika również, że "szczyt globalizacji" wystąpił o wiele wcześniej aniżeli "szczyt globalnej produkcji ropy". Po roku 1979 ilość dostępnej ropy na osobę zaczęła spadać. Jednocześnie obserwowano gwałtowny wzrost ludzkiej populacji. Oznacza to, że popyt zaczął prześcigać wydobycie i ceny.

Rosnące ceny energii wpływają na każdy rodzaj produkcji. Nasze jedzenie wytwarzane jest przy użyciu licznych nawozów i pestycydów, materiały budowlane i większość produktów farmaceutycznych, ubrania i wiele innych produktów opartych jest na transporcie i elektryce. Ten wzrost cen energii wpływa na każdy aspekt produkcji, również na transport powietrzny. To zjawisko pokazuje realny koniec starań o drugą rewolucję przemysłową i pojawiło się na długo przed "szczytem globalnej produkcji ropy".

Jednocześnie w tym samym czasie zmiany klimatyczne powodowały dalsze zniszczenia w ekonomii wszystkich regionów świata. Koszty, jakie poniosła amerykańska ekonomia przez kataklizmy, takie jak huragany: Katrina, Rita, Ike i Gustav, oceniane są na 240 bilionów dolarów. Powodzie, dzikie pożary, tornada i inne ekstremalne zjawiska przetrzebiły światowy ekosystem, okaleczając nie tylko wytwory agrykultury, ale również infrastrukturę, przyczyniając się do spowolnienia globalnej ekonomii.

Rząd Stanów Zjednoczonych, by pomóc chorej amerykańskiej ekonomii, stworzył pakiet ratunkowy za niemal trylion dolarów. Niestety, to za mało, by zabezpieczyć czy uratować stabilny wzrost ekonomiczny. Dzieje się tak dlatego, że akumulacja długów w ekonomii amerykańskiej liczona jest w trylionach dolarów. Płace Amerykanów cały czas pozostają w stagnacji, a bezrobocie rośnie.

Wiara w to, że obecna recesja jest krótkoterminowa i zaledwie cykliczna, jest w najlepszym wypadku naiwnością, w najgorszym obłudą. Światowe zasoby ropy, a także naturalne złoża gazu i uranu są zbyt skromne, by zaspokajać rosnące oczekiwania i wymagania rozwijającego się świata. Z kolei nie mogą być one zastąpione przez złoża węgla, piasku smołowego i ciężkiego oleju, gdyż są zbyt zanieczyszczone.

Realne zmiany klimatyczne i destabilizacja całego ekosystemu wymykają się stworzonym modelom naukowym i powodują zniszczenie aktywności ekonomicznej całej naszej cywilizacji. Co z tym zrobić?

Świat potrzebuje nowej dyskusji ekonomicznej o problemach globalnego systemu kredytowego, kwestiach szczytowego wydobycia ropy, zmianach klimatycznych. Musimy wspólnie zastanowić się, jak przejść od strachu do nadziei, od ekonomicznej presji do możliwości handlowych. Ta dyskusja powinna pokazać, jak przemysł pośpiesznie zaczął wykorzystywać odnawialne źródła energii, technologie wodorowe, inteligentne sieci użytkowania, pojazdy napędzane energią elektryczną. I odpowiedzieć na pytanie: czy jesteśmy w stanie odpowiednio zanalizować te procesy, by uniknąć przepadku w otchłań?

Jeremy Rifkin

Amerykański ekonomista, politolog, publicysta, prezes Foundation on Economic Trends (FOET). Ma 65 lat