Urządzenie, o którym mowa, to alkomat Drager Alcotest 9510. Ma m.in. wbudowaną drukarkę termiczną do wydruku wyników badania trzeźwości. Z kolei czujniki podczerwieni i elektrochemiczny gwarantują dokładne i wiarygodne wyniki pomiarów tej samej próbki. Urządzenie kosztuje ponad 13 tys. zł, a więc prawie 10-krotnie więcej niż standardowy alkomat znajdujący się na wyposażeniu naszej policji.
Po co ministerstwu aż tak zaawansowany sprzęt? – Urządzenie jest na wyposażeniu Wewnętrznej Służby Ochrony Ministerstwa Finansów do ewentualnej konieczności badania stanu trzeźwości – poinformował „Super Express” w komunikacie Wydział Prasowy Ministerstwa Finansów. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy alkomatem będą badani petenci, czy może pracownicy ministerstwa. Czy resortowi rzeczywiście jest potrzebne aż tak drogie i skomplikowane urządzenie? Na te pytania aż do chwili zamknięcia tego wydania gazety odpowiedzi jednak nie dostaliśmy.
Zakup resortu finansów zbulwersował polityków opozycji. – Nagminne zmiany ustaw dotyczących podatków być może nie wynikają z tego, że trzeźwość jest najmocniejszym punktem Ministerstwa Finansów. Sam jestem zaskoczony czymś takim, nie pamiętam w przeszłości takich zamówień – ironizował w rozmowie z „Super Expressem” były rzecznik prasowy rządu PO-PSL Cezary Tomczyk (35 l.).