Sławomir Jastrzębowski: Strach i smutne dowcipy

2012-01-12 3:15

Teoretycznie Naczelna Prokuratura Wojskowa to elita elit. Praktycznie jej wizerunek i wizerunek polskich prokuratorów w ogóle został mocno postrzelony przez pułkownika Mikołaja Przybyła. Na długo. Teraz człowiek wezwany do prokuratury na przesłuchanie (miejmy nadzieję, że wyłącznie w charakterze świadka), może oblać się potem, kiedy przypomni sobie prokuratorskie figle sprzed kilku dni.

Przecież nagle spokojny, zrównoważony prokurator może spojrzeć ci w oczy i powiedzieć: "A teraz się przewietrzymy". Skąd wiadomo, że reprezentujący państwo polskie oskarżyciel nie wyjmie zza pazuchy broni i nie zacznie jej przeładowywać? Co w takim przypadku robić? Uciekać? Włączać kamerę? Reanimować? Telefonować na 112 czy 999? Wytycznych na razie nie ma, pojawiły się za to dowcipy, dowcipy na temat Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Raczej smutne, ale jak naród się śmieje, to znaczy, że poskromił strach. "Halo? Czy tu Naczelna Prokuratura Wojskowa?". "Tak, słucham, ale o co chodzi?". "Bo mi mamuś kupiła takie kolczyki i bym chciała, żebyście mi uszy przekłuli czy tam... przestrzelili". "My się tu w prokuraturze specjalizujemy w policzkach, uszy też możemy pani przestrzelić, ale raczej będzie pani potem nosić w nich korki, a nie kolczyki, poza tym nasz główny specjalista Przybył przybył parę dni temu do szpitala". "A jaką techniką przestrzeliwujecie?". "Normalnie, z przyłożenia, ołowiem. Jak pani chce, może być przy kamerach, ale gdyby chciała pani przed zabiegiem wygłosić gadanę do pismaków, to będzie drożej". "A nie będzie się paprać?". "A za dziennikarzy to my tu w prokuraturze nie odpowiadamy".