"Super Express": - W nocy z poniedziałku na wtorek na Krakowskim Przedmieściu zebrało się kilka tysięcy osób, aby zaprotestować przeciwko obecności krzyża przed Pałacem Prezydenckim...
Teresa Torańska: - Też byłam. Jako dziennikarka uznałam to za swój obowiązek. Bardzo mi się spodobało to, co zobaczyłam.
- Czyli co?
- Świetnie bawiącą się młodzież, która spragniona dyskusji zorganizowała happening. Nie widziałam agresji, żadnych prowokacyjnych zachowań, za to dużo było śmiesznych haseł i dowcipów. Rozśmieszyła mnie np. szturmówka pt. "Boli mnie w krzyżu".
- Widziała pani w tym zwykły happening i nic poza tym?
- Przede wszystkim był to protest przeciw umieszczaniu krzyża przed Pałacem Prezydenckim. A także odpowiedź na trwającą od dawna prowokację obrońców krzyża. Był to też głos za świeckością państwa. Bo została przekroczona granica rozdziału Kościoła od państwa. Krzyż jest symbolem religijnym i jako taki nie może stać przed instytucją świecką, jaką jest Pałac Prezydencki. Polska jest krajem nie tylko katolików. Konstytucja mówi, że jesteśmy państwem świeckim.
- Dyskusja o krzyżu przed Pałacem ewoluowała...
- Na początku krzyż był symbolem religijnym. Ale niestety bardzo szybko miejsce pod krzyżem stało się miejscem, gdzie rodziły się coraz to nowe spiski o przyczynach katastrofy i znajdowano winnych, którzy mają krew na rękach. Co słyszeliśmy w osławionym już filmie Pospieszalskiego i Stankiewicz. I co propagowało od samego początku Radio Maryja. Krzyż powoli stawał się nie symbolem wiary, ale znakiem mentalności. Nie symbolem religijnym, ale rekwizytem politycznym. Ta jego rola wzrosła gwałtownie w gorącym okresie kampanii prezydenckiej. Pod krzyżem popierano tylko jednego kandydata, prawego Polaka, bo reszta to byli zdrajcy, zaprzedani Putinowi i Tel Awiwowi. Ten punkt agitacji nabrał nowego znaczenia po przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego wyborach. Stał się ostatnią nadzieją powrotu do władzy. Chodziłam tam i przysłuchiwałam się wypowiedziom obrońców krzyża, pełnym antysemickich, antyrządowych i antyprezydenckich haseł. I nienawiści do inaczej myślących. Byłam tym zgorszona.
- Dlaczego władze miasta nie postawią pomnika i nie zakończą sporu?
- A dlaczego mają stawiać? Warszawa jest już nadmiernie zohydzona przez masę kiczowatych pomników. Zresztą pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej została już utrwalona pochówkiem na Wawelu. Cokolwiek zastąpi krzyż - kamień, tablica, pomnik czy inne krzyże - stanie się właśnie rekwizytem politycznym, prowokującym do demonstracji. Polakom trzeba Hyde Parku, miejsca wymiany poglądów światopoglądowych, historycznych i politycznych. Ale dlaczego mamy robić Hyde Park na placu przed Pałacem Prezydenckim?
- Kto jest winien temu zamieszaniu?
- Na pewno atmosferę nakręca Radio Maryja, które nakłania ludzi do uczestniczenia w obronie krzyża. Ci ludzie natychmiast usunęliby się sprzed Pałacu, gdyby poprosił ich o to Tadeusz Rydzyk albo Jarosław Kaczyński.
- Stanowczą decyzję powinny podjąć w tej sprawie władze Warszawy, a nie radio. Czy ulegając żądaniom garstki obrońców krzyża, nie pokazały swej słabości?
- To prawda. Po co oficjalnie zapowiedziały przenoszenie krzyża na 3 sierpnia? Przyjechały ekipy telewizyjne, zgromadziły się setki ludzi i zaczął się wielki show. Miała być uroczysta, poważna ceremonia religijna, a były obrzydliwe i upokarzające hasła pod adresem trzech Bogu ducha winnych księży. Zresztą Kościół też mógł zdusić ten spór w zarodku. Im szybciej to zrobi, tym lepiej dla niego. W dłuż-szej perspektywie to on może zapłacić za to najwyższą cenę. Dla Kościoła ostatnim i najgroźniejszym etapem obecnej dyskusji może być zanegowanie przez młodzież jego roli w państwie.
- Myśli pani, że obie strony mogą dojść do jakiegoś kompromisu?
- Nie. Kompromis wymaga dobrej woli i rezygnacji z części żądań po obu stronach. A obrońcy krzyża odejdą tylko wtedy, jeśli Komorowski zrezygnuje z prezydentury, a Tusk i Platforma z rządzenia. Inaczej kompromisu nie będzie.
Teresa Torańska
Dziennikarka, pisarka, autorka słynnej książki "Oni". Współpracowała z paryską "Kulturą", obecnie pracuje w "Dużym Formacie", dodatku do "Gazety Wyborczej"