Stefan Chwin o Szymborskiej: Nie była celebrytką

2012-02-03 3:00

Zmarłą przedwczoraj Wisławę Szymborską, poetkę, laureatkę Literackiej Nagrody Nobla, żegnają i wspominają jej przyjaciele, znajomi, pisarze, poeci, dziennikarze

"Super Express": - Słyszy pan Szymborska, myśli...

Stefan Chwin: - Mądrość zaklęta w bardzo prostym słowie. Osiągnęła to, do czego dąży bardzo wielu pisarzy - komunikatywność wierszy, czyli umiejętność rozmowy z prostymi, zwykłymi ludźmi, którzy zwykle poezji nie czytają. Którzy najczęściej patrzą na nią jak na coś oderwanego od rzeczywistości, koturnowym, patetycznym. Ona umiała połączyć doświadczenie życia codziennego człowieka z bardzo głęboką refleksją filozoficzną na temat życia.

- Z wypowiedzi ludzi, którzy ją znali, można wnioskować, że tutaj przejawia się chyba również sama dusza i charakter Szymborskiej.

- Choć czasem jest tak, że pisarz jest inny niż jego dzieło, to akurat w wypadku Wisławy Szymborskiej można stwierdzić, że jej twórczość pokrywała się z jej osobowością prywatną. W jej przypadku było to bardzo piękne połączenie - charakteru osoby i pisania.

- I jak pan będzie ją wspominał jako człowieka?

- Przede wszystkim jako osobę, która bardzo starała się nie być celebrytką. Była w tym względzie przeciwko czasowi, w którym my żyjemy dzisiaj. Ona raczej ukrywała swoje osobiste życie i strzegła go. Niechętnie udzielała wywiadów. Zresztą nawet kiedy się z nią rozmawiało osobiście, bardzo szybko odczuwało się, że wszelkie próby przenikania jej granicy tajemnicy, życia prywatnego, są bardzo delikatnie, ale również stanowczo oddalane. Chętnie rozmawiała o rzeczach dotyczących spraw ogólnych, natomiast bardzo konsekwentnie swoją osobę przesuwała w głębokie tło.

- Jak to się objawiało?

- Kiedyś podczas naszej rozmowy przerwała jakąś swoją myśl, mówiąc: "Ach, przecież ja jestem taka nieciekawa osoba! W moim życiu tak się niewiele dzieje". Tym samym dawała do zrozumienia, że prawdziwe życie pisarza to życie jego książek, myśli, a nie osobiste.

- Ale pan raczej nie nazwałby jej nieciekawą osobą?

- Nigdy w życiu! (śmiech). Chociażby właśnie przez to, że bardzo trudno było ją przeniknąć. Zawsze uderzało mnie to połączenie miłej, sympatycznej pani z bardzo uważną, a nawet przenikliwie chłodną osobą, która obserwowała świat bez żadnych złudzeń. To była konsekwencja jej przeżyć, czasów wojny i rozczarowania ideologią, po krótkiej fascynacji komunizmem. Planeta Szymborskiej to planeta wieku XX. Tego młodzi pisarze już nie są w stanie zrozumieć.

- Czym objawiała się ta odmienność w jej twórczości?

- Chociażby tym, że nawet największa pogoda jej wierszy ma w tle te bardzo groźne doświadczenia, które były udziałem zarówno Polaków, jak i wielu innych narodów w wieku XX. To było zawsze obecne w jej myśleniu czy twórczości.

- Kiedyś zapytana o to, co dla niej było najważniejszym wydarzeniem XX wieku, powiedziała: człowiek na Księżycu. Nie dwie wojny światowe, nie terror, a lot w kosmos, choć mówiła to ze smutkiem, stwierdzając, że łatwiej nam podbijać przestworza, niż poradzić sobie z klęskami głodu.

- I tu objawia się cała Szymborska. Ona miała nadzieję, że człowiek się zmieni, że oderwie się od tych swoich podstawowych cech biologicznych, które popychają nas do wrogości, nienawiści, do zabijania. Ten lot w kosmos był dla niej symbolem wyjścia człowieka z jego ziemskiej natury, pokonanie jej. Był ziszczeniem jej marzenia o lepszym człowieku.

Stefan Chwin

Pisarz, krytyk literacki