"Super Express": - Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją zapisy prawa prasowego o obowiązku publikacji sprostowania i odpowiedzi. Jednocześnie dał ustawodawcy 18 miesięcy na zmianę przepisów. Spodziewał się pan innego rozstrzygnięcia?
Stefan Bratkowski: - Przyznam, że miałem obawy, czy przypadkiem te zapisy nie zostaną uznane za zgodne z konstytucją. Dobrze, że Trybunał przychylił się do wniosku rzecznika praw obywatelskich. To nie są jedyne przepisy prawa prasowego, które budzą wątpliwości.
- Nic dziwnego. Polskie prawo prasowe zostało ustanowione jeszcze w 1984 roku. Wiele zapisów pochodzących z czasów dyktatury raczej nie pasuje do rzeczywistości...
- Samo to, że od czasów PRL to prawo się nie zmieniło, należy uznać za czysty absurd. Musimy zdać sobie sprawę, że w oczywisty sposób nikt tego prawa nie przestrzega! Mało tego, swego czasu miało miejsce spotkanie przedstawicieli mediów z panem ministrem Zdrojewskim. Podczas niego okazało się, że jego zapisy nie są nikomu znane! Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, że prawo prasowe zobowiązuje do udzielania odpowiedzi. Myślę, że postawienie tej sprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym uświadomiło wielu dziennikarzom, że taki zapis w ogóle istnieje. I że teoretycznie powinni się do niego stosować.
- Czas najwyższy, żeby je znowelizować?
- Nowelizacja nic nie da. Od dawna uważam, że należałoby się zastanowić, czy prawo prasowe w Polsce jest w ogóle potrzebne. Zlikwidujmy je.
- Mogą się pojawić argumenty przeciwko jego zniesieniu. Będą akcentować to, że brak regulacji w mediach doprowadzi do anarchii, a dziennikarze będą mogli bezkarnie szkalować osoby publiczne. Nie obawia się pan tego?
- Warto przyjrzeć się temu, jak sytuacja wygląda w cywilizowanych krajach. Gdzie istnieją silne media o długiej tradycji. Przecież najbardziej rozwinięte demokracje świata nie mają żadnego prawa prasowego! Jeżeli dziennikarz komuś zaszkodzi lub naruszy jego dobre imię, to może zostać podany do sądu z powództwa cywilnego. W przypadku potwierdzenia zarzutów, za nieprawdziwe informacje autor tekstu zapłaci olbrzymie odszkodowanie. Moim zdaniem to dobre rozwiązanie. Chciałbym zwrócić uwagę, że w naszym kraju środowisko prasowe samo reguluje zasady funkcjonowania mediów. Obowiązuje Kodeks Dobrych Praktyk przyjęty przez Izbę Wydawców Prasy. Odnosi się on do kwestii obyczajów, których powinni przestrzegać dziennikarze. W gruncie rzeczy prawidłowe funkcjonowanie mediów opiera się na dobrych obyczajach, a nie rozwiązaniach prawnopaństwowych.
- Czy w Polsce w ogóle możliwe jest zniesienie prawa prasowego?
- I tak mamy nadmiar przepisów prawnych. Jestem zdecydowanie za tym, żeby odbiurokratyzować świat mediów. Paragrafy nie zawsze są w stanie go opisać. Przywołam tu przykład przepisu o ochronie źródeł informacji. Nie da się go uregulować w prawie prasowym. Trzeba by bowiem szczegółowo opisać, w jakim przypadku przysługuje dziennikarzowi prawo takiej ochrony. Jasne jest, że np. w przypadku zbrodni czy zdrady państwa anonimowość informatora na pewno nie jest chroniona. Natomiast w przypadku przestępstw urzędniczych jako dziennikarze nie możemy się zgodzić na ujawnianie źródeł informacji. Ta kwestia jest dobrze opisana w Kodeksie Dobrych Praktyk i to powinno wystarczyć.
Stefan Bratkowski
Publicysta, prezes honorowy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, red. naczelny portalu Studio Opinii