"Super Express": - Kto lepszy, Macron czy Marine Le Pen?
Stanisław Karczewski: - To się okaże już za dwa tygodnie.
- Ale ja pytam teraz. Czyja wygrana będzie lepsza dla Polski?
- Polski rząd i polski prezydent będą współpracować z każdym prezydentem wybranym przez Francuzów. Mnie w tych wyborach zadziwia coś innego. Kilka dni temu widzieliśmy wyniki exit polls i wcześniejszych sondaży. Były bardzo dokładne. U nas zazwyczaj wyniki sondaży nie odzwierciedlają stanu faktycznego.
- Tamtejsza scena była jednak bardzo rozdrobniona. Fillon miał też szansę na wejście do drugiej tury.
- Ale przy jedenastu kandydatach sondaże były dużo dokładniejsze niż u nas.
- Marine Le Pen chce współpracować z Moskwą i chce wyprowadzić Francję z Unii Europejskiej. Z kolei Emmanuel Macron jest człowiekiem trochę znikąd, ma 39 lat, dopiero go poznano. Bankier, trochę gwiazda, popowy polityk z żoną starszą od niego o 24 lata. Dziwna sytuacja.
- Ja to wszystko wiem, ale polski rząd i polski prezydent będzie współpracował z każdym wybranym prezydentem. Dotyczy to nie tylko Francji, ale też Stanów Zjednoczonych i innych państw.
- Ale będziecie mogli współpracować z człowiekiem, który mówi - oczywiście spłycam - więcej emigrantów, więcej globalizacji itd.?
- My rozmawiamy ze wszystkimi. Platforma Obywatelska mówi, że my jesteśmy marginalizowani w Unii Europejskiej. To nieprawda. Rozmawiamy ze wszystkimi. I w Unii Europejskiej i poza nią. Wspomnę wizytę pana prezydenta w Meksyku, czy wczoraj pani premier w Niemczech, czy moją i marszałka Kuchcińskiego wizytę w Bratysławie. Nie jest prawdą, byśmy byli izolowani.
- A Marine Le Pen będzie izolowana czy nie?
- Panie redaktorze, powtarzam, polski rząd będzie współpracował z każdym.
- Marine Le Pen mówi, że zanim "być może" wyprowadzi Francję z Unii Europejskiej, to chciałaby tę Unię wcześniej pozmieniać. I może tu być pole do współpracy, bo wy też uważacie, że Unia wymaga zmian?
- Wszyscy widzą, że Unia wymaga zmian.
- Niemcy nie widzą?
- Ależ skąd! Rozmawiam z politykami z Niemiec, i oni też mówią, że musimy się zmienić w Unii. Żeby parlamenty narodowe miały więcej do powiedzenia. To nieprawda, że są kraje, które mówią, że nic nie trzeba zmieniać. Każdy kraj, każdy rząd ma plan zmian w Unii. Przeprowadziliśmy debatę w Bratysławie, podczas której rozmawialiśmy o reformie Unii. Ale nie tylko - także o tym, jak obudzić aktywność obywateli, jak budować społeczeństwo obywatelskie. Bo są kraje, gdzie frekwencja w wyborach do europarlamentu wynosi poniżej 15 proc. To bardzo mało i mandat wybranych do europarlamentu jest bardzo słaby. To trzeba zmienić.
- Mniej subtelni politycy od pana mówią, że we Francji jest wybór między dżumą i cholerą.
- Powiedział pan, że ci politycy są mniej subtelni ode mnie. I ja się z tą tezą zgadzam.
- A jak pan widzi, jak Donald Tusk wysiada z pociągu, i widzi te tłumy, podzielone, z których część krzyczy "zdrajca", a druga część "Donald wybawca", to co czuje pan jako marszałek Senatu?
- Jako marszałek jestem zajęty sprawami Senatu, jest tam bardzo dużo pracy.
- Więc uniknie pan odpowiedzi na pytanie?
- Nie, oczywiście odpowiem, bo jako polityk muszę oceniać to, co się działo, co się dzieje, i staram się przewidzieć to, co będzie się działo. Przyglądałem się temu, co robił Donald Tusk w Warszawie. Już jadąc pociągiem, zaczął swoją kampanię wyborczą.
- Sądzi pan, że Tusk wystartuje w wyborach prezydenckich?
- Sądzę, że taki ma plan. Z tym, że po pierwsze, pociąg nie jest najlepszym wyborem, bo już raz Platforma wybrała ten środek lokomocji w kampanii wyborczej. Pani Ewa Kopacz jeździła po Polsce. To się źle kojarzy. Drugie skojarzenie, jakie miałem, to początek rządu PO-PSL, kiedy Tusk chodził ulicami. W krótkim czasie wsiadł do limuzyny. Ten wizerunek jest fałszywy. Pokazywanie siebie nieautentycznie jest nieuczciwe.
- To co miał zrobić?
- Pojechać do prokuratury samochodem.
- Albo przyznać, że lubi "haratać w gałę"?
- Chociażby. Zresztą pokazał, że najważniejszym wydarzeniem podczas sześćdziesiątych urodzin jest właśnie haratanie w gałę.
- Powiem coś, co jest może niepopularne w PiS-ie. Tusk przy wszystkich swoich wadach ma pewną zaletę - potrafi pozyskiwać ludzi. Mówią, że jest spokojny, słucha, jest taki empatyczny "czaruś". Wyborcy się do niego kleją.
- Czy się kleją, to nie wiem.
- Opublikowaliśmy sondaż, za który dostałem strasznie po głowie, bo według sondażu Tusk wygrywa z Dudą.
- Też uważam, że nie był to najlepszy moment na publikowanie tego bardzo hipotetycznego sondażu.
- Ale to pan powiedział, że Tusk rozpoczął już kampanię prezydencką.
- Co innego sondaż, o którym pan mówi, a co innego show, który Tusk przygotował. Trzeba przyznać, że ten spektakl został przygotowany bardzo starannie.
- Ma pan wrażenie, że robicie z tego Tuska męczennika?
- Nie. Każdy obywatel ma obowiązek stawić się na przesłuchanie. Sam byłem przesłuchiwany w prokuraturze, głodny, przez kilka godzin, bo w prokuraturze wszystko zapisuje się ręcznie. Jeśli zostanę następny raz wezwany, pójdę z kanapkami. Natomiast ten sondaż już się kiedyś odbył - w 2005 roku Tusk z Lechem Kaczyńskim przegrał, pomimo że wszystkie sondaże wskazywały na Tuska. W ostatnich wyborach zdecydowanie w sondażach prowadził Bronisław Komorowski, wygrał Andrzej Duda. Wszystko zależeć będzie od kampanii, tego, jak zostanie poprowadzona.
- Na koniec lżejsze pytanie. Wszyscy ważni politycy pokazali się w "Uchu Prezesa", ostatnio był Schetyna, ze swoim wspaniałym uśmiechem, Petru, ze swoimi gafami, Kukiz, ze swoim językiem. A pana tam nie ma.
- Bardzo dobrze. Obejrzałem właśnie ostatni odcinek.
- To pan ogląda? Bo większość polityków PiS mówi, że albo nie ogląda, albo że im się nie podoba.
- Nie przepadam za kabaretem jako formą sztuki. Wolę poważniejsze rzeczy. Co innego muzyka, tu lubię wszystkie rodzaje.
- Ale ma pan cechy, które można by było wybić. Jest pan łagodny, koncyliacyjny, atakują pana, a pan spokojnie argumentuje: "panie redaktorze." , jest pan negocjatorem.
- Oglądałem wszystkie, uśmiecham się.
- Niektórzy oburzają się, że "Ucho Prezesa" uderza w rząd..
- Nie, to jest satyra, a prawdziwa cnota krytyk się nie boi.