"Super Express": - Dogadaliście się z PO odnośnie reformy emerytalnej. W dzisiejszym głosowaniu odrzucicie więc referendum?
Stanisław Żelichowski: - Cóż, trudno by było inaczej, gdyż z budżetu państwa poszłoby na ten cel 70 mln zł. Nas po prostu nie stać na to, by płacić za głosowania, których wynik jest oczywisty. Nie ma sensu płacić takich pieniędzy za odpowiedź, którą znamy. A gdyby Sejm chciał zmienić pytanie, to i tak referendum mijałoby się z celem tej inicjatywy.
- Czyli posłowie nie są zainteresowani opinią obywateli?
- Nie, czemu? Robimy badania opinii, wiemy, jakie są nastroje społeczne. Pamiętajmy, że po naszym dotarciu się z PO w tej kwestii reforma przybrała ciut lżejszy kształt. Może nie na miarę oczekiwań obywateli, ale jest to krok w dobrym kierunku.
- PSL jest już w pełni za reformą?
- Każdy kompromis to niedosyt obydwu stron. Są jednak określone możliwości państwa, jego sytuacja, którą rządzący muszą brać pod uwagę. Jasne, kompromis to porażka wszystkich, hurraoptymizmu nie czujemy. Ale Polska jest krajem na dorobku, musi się reformować, by tego, co wywalczyła, nie wytracić. Musimy pokazać, że jesteśmy atrakcyjnym państwem, że będziemy mieli sprawniejszy rynek pracy, więcej pracowników z doświadczeniem może nam w tym pomóc.
Stanisław Żelichowski
poseł PSL