"Super Express":- Rzecznik rządu postraszył wczoraj wcześniejszymi wyborami w wypadku utraty sejmowej większości. Co na to koalicjant?
Stanisław Żelichowski: - W wypadku utraty większości nie ma innego wyjścia, jak rozpisać przedterminowe wybory, a nie męczyć się jako rząd mniejszościowy.
- Platforma konsultowała z wami zapowiedź Pawła Grasia?
- Wie pan, u nas w PSL nie ma problemu, bo to nie my tracimy posłów. Jeśli Platforma, z którą umówiliśmy się, że będzie dbała o większość, ją straci, będziemy szukać rozwiązania we wcześniejszych wyborach.
- Te oznaczają, że może już was nie być w koalicji. Miejsce PSL ma szansę zająć SLD. Rozważacie taką ewentualność?
- Scenariusz z SLD w koalicji z PO też nie jest taki pewny. Dylemat jest taki, że w Platformie jest ok. 40 posłów z opcji konserwatywnej, którzy, kiedy z nimi rozmawiamy, mówią, że nie wyobrażają sobie koalicji z partią Millera. Raczej wyjdą z PO, niż wejdą w koalicję z lewicą. Nie jest to więc takie proste i nie jestem przekonany, że SLD będzie miał tylu posłów w nowym parlamencie, żeby zastąpić ubytki w PO.
- Mam rozumieć, że wcześniejsze wybory nie są wam straszne?
- Absolutnie się tych wcześniejszych wyborów nie boimy. Poza tym od mówienia, że do nich dojdzie, do faktycznego ich rozpisania daleka droga. Słowa Grasia wydają mi się zresztą sygnałem wysłanym do posłów niezrzeszonych, żeby dobrze głosowali, bo przedterminowe wybory do niczego im nie są potrzebne. - To też sygnał dla tych posłów PO, którzy mogliby pójść za Gowinem, kiedy ten opuściłby partię i tworzył nowy byt polityczny?
- W ogóle PO nie miałaby problemu z większością, gdyby z Gowinem, który co prawda nie zauważył, kiedy skończyły się wybory na szefa PO, rozwiązali sprawy jak Obama z Hillary Clinton. Po bratobójczych prawyborach prezydenckich w partii demokratów zakopano topór wojenny i Clinton dostała intratne stanowisko. Z nim trzeba było zrobić to samo. Ale to, jak mówiłem, sprawa PO.