"Super Express": - Kandydat na prezydenta Białorusi z roku 2010 Andrej Sannikau został skazany na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Za organizację wielotysięcznych demonstracji po ogłoszeniu wyników tychże wyborów.
Stanisław Szuszkiewicz: - Byłem na jego procesie. Choć z trudem dostałem się na salę sądową. Mogę tylko powiedzieć, że w dwóch wielkich księgach oskarżenia przeciw niemu nie znajduje się nawet jeden punkt świadczący o łamaniu prawa. Jako kandydat na prezydenta krytykował obecny reżim, ale to przecież jego konstytucyjne prawo.
- Klasyczny proces polityczny?
- Oczywiście, że tak. Z rozkazu samego Łukaszenki zorganizowano przedstawienie z aktorami, którzy znali swoje role i bezbłędnie je odegrali.
- Czy to cios w opozycję, po którym się już nie podniesie, czy przeciwnie - skonsoliduje ją?
- Proszę pamiętać, że na Białorusi nie ma opozycji w zachodnim znaczeniu. Zlikwidowano ją. Są jednak ludzie, którzy mają siłę i odwagę przeciwstawiać się władzy terrorysty, jakim jest Łukaszenko. Andrej Sannikau był jednym z najlepszych. Miał wizję zmian w kraju. To człowiek o wielkim doświadczeniu politycznym i państwowym. Z czasem udało mu się zebrać wokół siebie ekipę cudownych i wykształconych ludzi, którzy mogliby pracować na poziomie państwowym. Tak, w tym sensie jego brak to znaczący cios dla opozycji.
- Reżim może uderzyć teraz np. w Związek Polaków?
- Nie sądzę. Zbliża się lato, zaczynają się urlopy, wyjazdy na dacze itd. To potrwa pewnie do października. Spodziewam się obniżenia aktywności sądów. Zresztą ludzie mogą być zastraszeni setkami wyroków, jakie ostatnio zapadły. Wiedzą, że państwowi bandyci nie będą się wahać bić i łamać kości. Białoruś to kraj, który pod tym względem nie różni się od III Rzeszy czy sowieckiej Rosji. Rządzi u nas podobna władza, jaką było KGB w ZSRR. Mam jednak nadzieję, że w najbliższym czasie jakiś protest się odbędzie.
- Proces Sannikau wywołał reakcje najwyższych decydentów Unii: Jerzego Buzka i Catherine Ashton. Skończy się tylko na słowach?
- Niestety, reakcja Zachodu często kończy się na samych deklaracjach. Potem wraca się do bieżących interesów, dzięki którym ten reżim trwa. Jeśli jednak UE będzie twarda wobec Łukaszenki, to pozostanie mu tylko Rosja. Potrzebne są sankcje polityczne i gospodarcze. Wcale nie muszą się odbić na zwykłych ludziach - ci, którzy żyją w fatalnych warunkach, nadal będą tak żyć.
- Jak ocenia pan stanowisko Polski?
- Zwrot w polskiej polityce jest słuszny. Wasze władze wspierają ludzi, których wyrzucił Łukaszenko. Mogą tu znaleźć pracę i żyć z nadzieją na lepsze jutro. Przez ostatnie trzy lata minister Sikorski chciał wraz z Niemcami wychowywać dyktatora, ale to był błąd.
- A pan jako przeciwnik reżimu nie boi się o swoje zdrowie?
- Nie wiem, o co mam się jeszcze bać. Pozbawili mnie już emerytury i możliwości pracy. Zarabiam tylko za granicą, w tym w Polsce. Daję wykłady na waszych uczelniach: od Politechniki Koszalińskiej po Uniwersytet Warszawski. Jest to o tyle dziwne, że nie działam przeciw białoruskiej konstytucji, nawet tej łukaszenkowskiej. Zastraszyć się jednak nie dam.
Stanisław Szuszkiewicz
Pierwsza głowa państwa wolnej Białorusi, opozycjonista