"Super Express": - Tegoroczne obchody rocznicy Godziny W minęły pod znakiem wypowiedzi ministra Sikorskiego, dla którego Powstanie Warszawskie było narodową katastrofą. Podziela pan dość powszechne oburzenie tymi słowami?
Stanisław Oleksiak: - Pan Sikorski dopisał się tym stwierdzeniem do ostrzejszych wypowiedzi zupełnie nie mieszczących się w konwencji krytycznych debat na temat powstania. Te słowa były całkowicie niepotrzebne, tym bardziej że padły z ust - zdawałoby się - doświadczonego polityka. Sam brał udział w walkach w Afganistanie i rozumiał istotę walki o wolność.
- Skąd zatem takie jednoznacznie krytyczne stwierdzenia?
- W tym przypadku panu ministrowi zabrakło wyczucia. Wszyscy wiemy, że każde z powstań narodowych było wydarzeniem pełnym tragizmu. 1 sierpnia powiedziałem w Muzeum Powstania Warszawskiego, że gdyby nie te kolejne dramatyczne wystąpienie Polaków przeciwko okupantom, kto wie, czy w ogóle mówilibyśmy dzisiaj po polsku.
- Jak brzmią te słowa w uszach żołnierza Armii Krajowej?
- Ja oraz moi koledzy, którzy walczyli w czasie II wojny światowej o wolność naszego kraju, jesteśmy nimi zawiedzeni. Zdajemy sobie sprawę z ryzyka, jakie często podejmowaliśmy, ale uważaliśmy, że Polska to wielka rzecz. Jako kombatant absolutnie stoję po stronie kolegów, którzy w powstaniu walczyli. Uważam, że nie wolno stawiać tego czynu żołnierskiego, często młodych ludzi, w świetle bardzo wątpliwych ocen. Tymczasem swoim stwierdzeniem minister Sikorski opowiedział się po stronie ludzi, którzy nie rozumieją istoty naszych postaw patriotycznych i trudu wybijania się na niepodległość na przestrzeni wieków.
- Od lat trwa debata na temat sensowności wybuchu Powstania Warszawskiego. Uważa pan, że akurat minister spraw zagranicznych powinien w tej dyskusji brać udział i wygłaszać tak kategoryczne sądy?
- Moim zdaniem, nie powinien. Nie leży to w ogóle w zakresie jego zainteresowań i obowiązków jako członka rządu. A jeszcze uczynił to w rocznicę wybuchu powstania.
- Do tego wszystkiego na warszawskich Powązkach wygwizdano premiera Tuska, owacjami natomiast witając Jarosława Kaczyńskiego. Jak pan ocenia takie zachowania?
- Cóż, przed rokiem było podobnie. Nie chciałbym jednak odnosić się do tych emocji. Pan najlepiej wie, kto i co chce swoją publiczną postawą wyrazić. Ale po to mamy wolność i demokrację.
- Zastanawiam się, czy to jest najlepszy czas i miejsce na takie deklaracje polityczne.
- Nie patrzę na to w kategoriach politycznych. Dobrze, że byli tam i jedni, i drudzy. Mam tylko nadzieję, że pan Kaczyński nie potraktował wizyty na Powązkach do celów politycznych i wierzę, że był tam tylko po to, żeby oddać cześć poległym.
- Po latach PRL-u możemy oficjalnie świętować rocznicę powstania. Z roku na rok entuzjazm do tego świętowania, pana zdaniem, rośnie czy spada?
- Jestem mile zaskoczony liczbą uczestników obchodów, którzy tłumnie zjawiają się w każdym miejscu, gdzie rocznica wybuchu powstania jest świętowana. Jest to wyraz tego, że pamięć o tamtym czasie jest nadal żywa i że jest to niezbywalny element naszej tożsamości narodowej.
Stanisław Oleksiak
Prezes Światowego Związku Żołnierzy AK