Balcerowicz nie jest sam na ławie oskarżonych. Za głębokość polskiego kryzysu Jacek Rostowski wini również Radę Polityki Pieniężnej z jej szefem, prezesem NBP - Markiem Belką na czele. Zarzuca szef polskich finansów RPP zbyt powolną reakcję na spadającą inflację i wynikające z tego konsekwencje. A przecież on (Rostowski), mąż opatrznościowy polskiej gospodarki, ostrzegał. Tego poszukiwania winnych nie wytrzymał wstrzemięźliwy zazwyczaj Marek Belka, stwierdzając wprost, że aktualnemu ministrowi pali się pod nogami. Ten eufemizm użyty przez szefa NBP najlepiej określa histeryczne ruchy Rostowskiego w pracach nad kolejną wersją budżetu 2013. I jego bezsilność.
Kto będzie następnym oskarżonym? Nietrudno się domyślić. Przecież budżet przed jego nowelizacją został oparty na politycznym (nawet nie gospodarczym) chciejstwie. Czy normalny wykształcony ekonomista mógł się dopuścić takich - liczonych na 24 miliardy złotych - błędów z innych powodów niż politycznych? Wypada więc, by kupiony całkiem niedawno do tego celu stanowiskiem wicepremiera Rostowski przejrzał wreszcie na oczy. Jego prawdziwy wróg to Donald Tusk. To dla niego minister kroi budżety na miarę oczekiwań PO, a nie Polaków.
Dlatego apeluję, ministrze, zrozum to wreszcie i zacznij liczyć. Nawet najgorszy budżet przemyślany w sensie ekonomicznym będzie lepszy niż ten zmontowany na polityczne zamówienie pryncypała.