Szczególnie że jeszcze zanim pan negocjator w chwale wrócił do kraju, ustalenia w nim zawarte nie były warte funta kłaków. Ukraińcy wzięli sprawy w swoje ręce, zmusili prezydenta Janukowycza i winnych rozlewu krwi do ucieczki, a opozycja faktycznie przejęła władzę.
Radek Sikorski zdążył jeszcze zagrać w telewizjach rolę autora pokojowego porozumienia. A w Internecie ktoś niespełna rozumu, na bazie jego chwilowego niby sukcesu, zaczął przebąkiwać o kandydaturze do pokojowego Nobla. Dziś jego popularność wzrośnie jeszcze bardziej. Ale będzie to popularność szantażysty, nie dyplomaty. Zamiast chwałą okrył nie tylko siebie, lecz także Polaków wstydem. Bo przeciętny Ukrainiec właśnie głównie te jego słowa "podpiszecie... albo będziecie martwi" będzie kojarzyć z udziałem ministra Polaka w przeżywanej przez nich tragedii.
Zobacz też: Stanisław Drozdowski: Tuskowy przekręt na emerytach
Gdyby w 1980 roku, kiedy podpisywano porozumienia sierpniowe, albo w roku 1989, kiedy podpisywano dokumenty niesławnego okrągłego stołu, jakiś polityk z wolnego świata zwrócił się do Polaków takimi słowami, stałby się naszym wrogiem narodowym na zawsze.
Sikorski lubi mówić i jak widać w jego wywiadach, lubi siebie słuchać. Ale czy w swoich własnych słowach słyszy coś godnego dyplomaty? Ja słuchałem go z palącym wstydem.