Stanisław Drozdowski: Seksualnie niebezpieczni i sprawiedliwość

2013-06-03 4:00

Nawet policjanci uznali, że sposób, w jaki mógł odejść ze stanowiska bohater seksafery w opolskiej komendzie gen. Leszek Marzec, urąga poczuciu sprawiedliwości. I poczuciu przyzwoitości też.

Nie oceniam tu, czy seksnagrania rozmów generała z jego podwładną są przyzwoite. Ich wielokrotnie publikowana zawartość pozwala każdemu z Państwa na wyrobienie sobie opinii. Fakt, że sekstaśmy nagrano w gabinecie komendanta, w wystarczający sposób dokumentuje nie tylko stosunki pracy, jak i jakość tychże stosunków w opolskiej komendzie. Natomiast to, w jak różny sposób potraktowano główne osoby dramatu, jak w krzywym zwierciadle ukazuje stosunki w polskiej policji w ogóle. Pozbawiony stanowiska szef i generał bez kłopotów dostaje zgodę na przejście na emeryturę. Generalską, wartą ponad 10 tysięcy złotych miesięcznie. Oprócz tego zachowuje prawo do 80 tysięcy złotych odprawy. Coś tu skrzeczy.

Dlatego nie dziwi mnie protest NSZZ Policjantów w komendzie opolskiej. I zgadzam się z ich zarzutem, że ujawnione działanie komendanta miało wpływ na pogorszenie wizerunku policji i za to powinien on odpowiedzieć. Dlaczego tak się nie stało, to pytanie do komendanta głównego policji Marka Działoszyńskiego i ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza. Nie byłoby może tego pytania, gdyby nie nierównomierność kary. Bowiem podwładna i wspólniczka seksualna generała został ukarana w sposób bardziej bolesny - postępowaniem dyscyplinarnym i utratą połowy zarobków przez najbliższe miesiące. W konsekwencji grozi jej wyrzucenie z policji.

Aż dziw, że sprawą tego nierównomiernego traktowania nie zajęły się jeszcze polskie feministki i nie stanęły w obronie podwładnej, bądź co bądź, generała Marca. Nie zamierzam tego robić w ich imieniu, ale komendancie Działoszyński i ministrze Sienkiewicz - sprawiedliwość powinna być taka sama dla obojga, bo oboje byli tak samo seksualnie niebezpieczni dla... policji.