Istota sprawy w tym, że Platformie Obywatelskiej nie spadało poparcie społeczne po faktycznym obniżeniu waloryzacji emerytur (waloryzacja kwotowa), po faktycznej podwyżce cen leków (ustawa o lekach refundowanych), po wzroście cen żłobków i przedszkoli, jak i po spapranej reformie oświaty dotyczącej obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
Na wszystkich tych pseudoreformach zainteresowani tracili pieniądze. A jednak nie protestowali. Może z braku sił własnych, jak i braku realnego przywództwa w takim proteście, co powinno być domeną opozycji. Ale skoro ta z każdą reakcją jest spóźniona, protestów w zasadzie nie było. Platforma bezkarnie naruszała interesy ekonomiczne kolejnych grup społecznych.
W przypadku umowy ACTA bunt dotyczy naruszenia nie sfery fiskalnej, ale sposobu życia. A prościej treści życia młodych, ale świadomych swoich potrzeb obywateli. Obywateli, którzy swój opozycyjny głos potrafią wyartykułować, kontaktując się przez Internet.
W czym ich siła i słabość. Na dziś jednak siła, bo to oni potrafili postraszyć arogancki rząd Donalda Tuska i samego premiera. Ale również dzisiejszą opozycję, pokazując, że istnienie PiS, RP, SLD czy PSL do niczego im nie jest potrzebne.
Swoje potrzeby obrońcy Internetu (przed inwigilacją i karaniem bez wyroku sądu) potrafili wyartykułować sami. Zanim opozycja parlamentarna zrozumiała, o co im chodzi. A co najważniejsze: nie chodzi o pieniądze!