W czwartek znów mieliśmy ważne Tuska oświadczenie, że do środy o zmianach w rządzie podejmie decyzje. I znów pech medialny. Bo w Rosji, hen za Uralem meteoryt spadł, szkód wyrządził wiele i znów ludzkość woła - koniec świata, na ważne słowa szefa rządu nie zważając. I tylko jedno zapamiętają rodacy, że premier zapowiedział te zmiany, bo odchodzi Tomasz Arabski, minister z Kancelarii Premiera.
I może dobrze, że odchodzi, bo jak tylko robi się o nim głośno w mediach, to zaraz mamy jakiś koniec świata. To, że te końce przesłoniły brukselski sukces czy informację o zmianach w rządzie, nie boli. Tusk nacieszy się jeszcze blaskiem fleszy, a Arabski słońcem nad ambasadą w Madrycie. Boli, że w tym zgiełku znów zniknęły najważniejsze informacje - o przejmujących prognozach wzrostu bezrobocia (15 proc.) i marnej, zjedzonej przez inflację waloryzacji najniżej uposażonych emerytów. Koniec świata, Panie Premierze?!