Cięcia liczone w milionach złotych, których skutkiem jest nieszczęście niepełnosprawnych, a z drugiej strony cięcia miliardowe w armii to najprostsze potwierdzenie teorii szefa rządu o bliskim końcu kryzysu.
On widzi, miliony Polaków nie widzą. Ale jak kiedyś Mojżesz lud wybrany wyprowadził z egipskiej niewoli, tak Tusk wyprowadzi nas z kryzysu... Tusku, musisz! - chciałoby się zakrzyknąć. A on, dobry ojciec, powiedziałby: Musicie we mnie uwierzyć!
Ale jak wskazują sondaże, niewielu wierzy już w szefa rządu. A i on nie bardzo wierzy w swój mojżeszowy los, więc zamiast realnej walki z kryzysem, zabrał się - w stylu Cezara - do walki o władzę. - Kto wygra wybory na szefa Platformy, będzie premierem - mówi w dzisiejszym wywiadzie dla "Super Expressu" kontrkandydat Tuska - Jarosław Gowin. Prawda. I tej rozgrywce, w której jest mistrzem, poświęciło się nasze "Słońce Peru". Dawno już, decydując o wakacyjnym, krótkim okresie wyborów - unieważnił starania Gowina. Teraz niejako przy okazji przystąpił do końcowej (?) rozgrywki z Grzegorzem Schetyną. Do której wykorzystuje awanturę z nagraniem, którego był bohaterem. Pogardliwe wypowiedziane słowo "pisior" pozwoliło premierowi na szybki przegląd szeregów: kto za mną? kto przeciw? Tusk wiedział, co, gdzie i jak powiedzieć. Powiecie, że nie wiedział, że słowo i kontekst, w których zostało wypowiedziane - wyjdą na światło dzienne. Ludzie, uwierzcie! Macie do czynienia z jasnowidzem. On wie, że kryzys ewidentnie się kończy i że pisior już długo nie popracuje jako szef gabinetu ministra MSW. I to w swoim jasnowidzeniu nam przekazuje jako prawdę. Choćby miliony Polaków widziały (znaczy nie widziały), że jest zupełnie inaczej.