Początkiem degrengolady była nigdy nierozliczona afera hazardowa. Platforma Obywatelska zamiotła ją pięknie pod dywan, dając wzór manipulacji komisją śledczą. To był pierwszy sygnał, że władza odpowiada inaczej niż zwykły obywatel. A to, że poleciało wtedy kilka politycznych głów, przypisać należy genialnemu instynktowi premiera Donalda Tuska, który każdą taką sytuację umie wykorzystać do umacniania swojej władzy w partii.
Potem była afera łapówkarska posłanki Sawickiej, z której Platforma uczyniła ofiarę pisowskich agentów, i odpuściła dopiero, gdy sąd wydał wyrok skazujący. Teraz CBA wykryło największą aferę korupcyjną w historii Polski, obejmującą MSW, MSZ, GUS i jeszcze kilka poważnych instytucji. Że korupcja kwitnie pod parasolem Platformy Obywatelskiej, to mnie nie dziwi. Bardziej to, że odpowiedzialny za MSZ minister Radek Sikorski spokojnie oświadcza na Twitterze... że MSZ toczy rak korupcji... i nie ponosi żadnej odpowiedzialności politycznej za to, co się dzieje w podległym mu ministerstwie. A pamiętam, jak zmuszono do dymisji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, bo w więzieniu powiesił się ważny świadek. I to porównanie pokazuje skalę degrengolady Tuskowej władzy.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Adam Hofman zawiesza członkostwo w PiS - CBA zawiadamia prokuraturę w jego sprawie
Ale wczoraj Platforma trochę odetchnęła. CBA wykryło niewiadomego pochodzenia 100 tysięcy złotych na kontach rzecznika PiS Adama Hofmana. Już dawno na łamach "Super Expressu" zastanawialiśmy się, skąd ten młody polityk ma pieniądze na luksusowe samochody i nie tylko. Dla PO upadek Hofmana, który zawiesił swoje członkostwo w partii, to powód do ulgi i okrzyku: Nie tylko my!
Dla broniących Hofmana niemal prowokacja, służąca przykryciu afery korupcyjnej w MSZ i MSW. Dla nas, przeciętnych zjadaczy chleba, powód do pytania: kradną?