"Super Express": - Wyobraża pan sobie szwedzkiego polityka z rządzącej partii, który odpowiadając na zarzuty o popieranie nepotyzmu w państwowych spółkach, stwierdza, że rodziny polityków też muszą gdzieś pracować?
Staffan Andersson: - Wątpię, by ktoś zdecydował się postawić sprawę tak otwarcie. Niemniej nie oznacza to, że Szwecja jest wolna od tego typu zjawisk. I u nas nie brakuje sytuacji, kiedy krewni polityków czy urzędników są pośrednio faworyzowani przy przyjmowaniu do pracy na państwowych etatach. Domyślam się jednak, że skoro rozmawiamy, w Polsce odbywa się to na większą skalę.
- Nad Wisłą zjawisko nepotyzmu i kolesiostwa stało się wręcz patologią. Nic dziwnego, skoro politycy uważają, że skoro nie ma zakazu zatrudniania rodzin na państwowych etatach, to wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Niestety, mylą się. Nepotyzm na dłuższą metę prowadzi do korozji zaufania do państwa i polityki, co w każdym kraju demokratycznym jest bardzo negatywnym zjawiskiem. Realistycznie rzecz biorąc, załatwiania pracy dla rodzin i przyjaciół polityków nie da się uniknąć. Żeby jednak nie zamieniło się to w patologię, potrzeba przejrzystości życia publicznego i ciągłego patrzenia na ręce funkcjonariuszom państwa, choćby przez media.
- W Szwecji zakaz nepotyzmu zapisany jest w prawie czy politycy po prostu wiedzą, że są pod kontrolą opinii publicznej i dlatego nie ryzykują afer?
- Mamy na to odpowiednie paragrafy. Zabraniają wchodzenia osobie zaufania publicznego w konflikt interesów. Czy to brania udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących osób, z którymi są spokrewnione, czy to znalezienia się w sytuacji, która zagraża obiektywizmowi podejmowanych decyzji. Zdarza się, zwłaszcza na poziomie lokalnym, że przepisy te muszą zostać zastosowane.
- Powiedzmy, że w Szwecji wybucha afera z nepotyzmem w tle. Jak reagują politycy, których środowiska to dotyczy?
- Oczywiście reagują z oburzeniem i potępiają takie praktyki. Nie oznacza to jednak, że wszystkich winnych spotykają z tego powodu sankcje wymierzone przez daną partię czy środowisko polityczne.
- Brzmi znajomo.
- (śmiech) W niektórych kwestiach, szwedzcy i polscy politycy nie różnią się od siebie aż tak bardzo.
- Proszę sobie w takim razie wyobrazić szwedzkiego premiera, którego syn dostaje pracę w państwowej spółce. Bez konkursu.
- Na pewno taka sytuacja musi budzić wątpliwości. Nie zawsze musi być jednak z miejsca uznana za skandal. Jeśli był najlepszym kandydatem, a premier nie przyłożył ręki do tej nominacji, to sprawa wydaje się czysta...
- Uznałby pan za odpowiednie kwalifikacje to, że ten syn był kiedyś dziennikarzem i pisał o lotnictwie? Tak posadę dla Michała Tuska tłumaczył rzecznik lotniska w Gdańsku.
- Ponieważ nie znam dokładnie tej sprawy, nie chciałbym wydawać jednoznacznych sądów. Przyznam jednak, że takie tłumaczenie rzecznika jest bardzo "interesujące".
Staffan Andersson
Szwedzki politolog