"Super Express": - Krzysztof Globisz podczas otwarcia Narodowego Centrum Nauki próby zebrania się premiera Tuska do riposty skwitował słowami: "premierze, za idiotę to robię tu ja".
Wiesław Gałązka: - To było zaskakujące. Pytanie, czy było to na tyle nieoficjalne spotkanie, by upoważniało do rubaszności. W pewnych okolicznościach, przy luźnej konwencji spotkania nie jest to wszak niczym nagannym. Choć z drugiej strony taka szpila, która spuszcza powietrze z polityków i ich otoczenia, jest może potrzebna. Nawet nie samemu danemu politykowi, ale całej tej grupie totumfackich wokół niego. Trzeba im przypominać, że przecież to ludzie wybierają polityków i powinni się zachowywać tak, jak tego sobie życzą. Nie powinni się zapominać. Nie można pozwolić, by "wyszli z ludu, żeby nigdy do niego nie wrócić".
- Może premier nie powinien być zaskoczony? W końcu poświęcił nieco czasu, by wyróżniać się na scenie nieco luźniejszym stylem, całe to granie w piłkę...
- Próba epatowania przez premiera chłopięcym wdziękiem, stylem bycia "kumplem" może mieć na to wpływ. Teraz też nie wybrnął jedną ripostą, ale uznał, że lepiej jest zbijać punkty na współczuciu. Zagubionego jednak zagrał, bo to mogło być dobrze odebrane. I nie byłoby o czym mówić, gdyby nie to, że może nadszedł czas, by nieco potrząsnąć naszymi politykami.
- Spotkania z Tuskiem sprzed lat, ale także z jego poprzednikami, charakteryzowało raczej nadskakiwanie "panu premierowi" bądź nabożny stosunek. A teraz "idiota"... Czy nie wpisuje się to w jakieś szersze rozczarowanie PO i premierem? Mieliśmy serię takich deklaracji artystów, znanych postaci.
- To, że Platforma nie spełnia oczekiwań elit, naukowców i artystów, było wiadome od jakiegoś czasu. Odeszła od liberalnego modelu, przestała też być de facto "Obywatelska". Gdzieś to się zagubiło. Opieszałość w reformowaniu kraju była wytykana przez ekspertów od dawna. Teraz pojawiła się jednak pewna moda na głośne wyrażanie zawodu przez gwiazdy świata kultury i rozrywki. Moda, żeby jakoś Platformie przyłożyć, jest jednak nowa.
- Na pewno moda? Wyborcy zawodzą się od czasu do czasu na politykach...
- Raczej moda, która dołącza z kolei do mody na nieustanne przywalanie PiS. Często przez tych samych ludzi, niezależnie od tego, czy partia Kaczyńskiego ma w czymś rację, czy nie. PiS oczywiście bardziej się o to prosił, ale przecież nie wszystko, co głosili, było bez sensu, a tak bywało przedstawiane. To też jest sygnał, że politycy powinni przestać umizgiwać się do artystów i show-biznesu. Później niektórzy z wciąganych do komitetów i na listy artystów odwracają się i w radykalny sposób krytykują tych, których wsparli. Tak jak styl, w którym były senator Krzysztof Cugowski wypowiadał się o PiS. To było niesmaczne.
- Nie jestem pewien, czy zagubienie premiera po słowach o "idiocie" było udawane. Premier i cała PO została przez elity zagłaskana. Weszli w fazę, w której Tusk mówi, że nie ma z kim przegrać, a Schetyna sugeruje, że elity i tak nie mają nikogo innego do wyboru...
- Politykom rzeczywiście należy się od czasu do czasu jakieś otrzeźwienie. Środowiska opiniotwórcze, nawet naukowe, nie zawsze potrafią tu stanąć na wysokości zadania. Wielokrotnie byłem świadkiem sytuacji, w których magia stanowiska powodowała nieszczerość, krygowanie się ekspertów. Obawę o utratę sympatii. Najcenniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek powiedział Janusz Korwin-Mikke, który jest dla mnie raczej politycznym kabotynem, było stwierdzenie z mównicy sejmowej, że "rząd rżnie głupa". I rządzący rzeczywiście lubią to robić.
Wiesław Gałązka
Ekspert ds. wizerunku medialnego