Sławomir Jastrzębowski: Sprawa Zakajewa a ślad po kuli w głowie to nie dowód rozstrzelania

2010-09-21 8:30

Rosyjska prokuratura wystąpiła do polskich władz o wydanie Ahmeda Zakajewa, Czeczena z brytyjskim statusem uchodźcy. Zakajew był w Polsce na wniosek rosyjskich władz zatrzymany przez policję, a potem wypuszczony przez sąd, ponieważ demokratyczne państwa nie widzą powodu do pozbawiania go wolności.

Teraz Rosjanie przedstawili już oficjalny dokument, że życzą sobie ekstradycji Czeczena. Problemu na razie nie mamy, bo Zakajew legalnie do Polski przyjechał i legalnie z niej wyjechał. Trudno wydać kogoś, kogo się nie ma. Ale gdyby się go miało, to czy powinniśmy go wydać? Szukałem argumentów za takim stanowiskiem. Dostarczyła mi go pewna Rosjanka, występująca w telewizji w imieniu chyba tamtejszej prokuratury. Z zaangażowaniem dowodziła, że przecież jej kraj jest demokratyczny, ma niezależne sądy, które wnikliwe sprawę Zakajewa zbadają i wydadzą odpowiedni wyrok. Słusznie, tak przecież działają demokratyczne sądy. Sędziów nic nie obchodzą naciski jakichś premierów czy prezydentów, bo są przecież niezależni i mądrzy.

Moja pamięć płata mi jednak figle. Tak mi się akurat przypomniał w związku z tym wyrok rosyjskiego sądu z roku 2009 dotyczący sprawy Katynia. Niezależny sędzia z Moskwy Igor Kananowicz, rozstrzygając sprawę rehabilitacji kilkunastu Polaków zamordowanych strzałem w tył głowy, uznał, że ślad po kuli w czaszce nie jest dowodem rozstrzelania. Niestety, naprawdę tak uznał. Czy chcielibyśmy, żeby ktoś pokroju niezależnego Kananowicza sądził Zakajewa?