Sławomir Jastrzębowski: Sprawa PKP, czyli Tusków, czyli standardów

2010-12-28 3:15

Męczy mnie ten festiwal mącenia. Od dobrych kilku dni obserwuję zmasowane próby robienia ludziom wody z mózgów w głośnej już sprawie PKP, syna premiera Michała Tuska i "Gazety Wyborczej". Skończmy z mieszaniem ludziom w głowach. Sprawa jest prosta!

Michał Tusk poleciał za pieniądze PKP do Chin jako dziennikarz "GW" zajmujący się problemami kolei. A nie powinien! Nie powinien lecieć za państwowe pieniądze właśnie dlatego, że jest synem premiera odpowiedzialnego za PKP. Tłumaczenie "Gazety Wyborczej": "Informujemy, że Michał Tusk był w Chinach nie jako syn premiera, lecz dziennikarz Gazety Wyborczej: ekspert od dróg, komunikacji miejskiej i kolei. Pojechał tam na zaproszenie PKP na kongres kolei dużych prędkości, za wiedzą i zgodą redakcji" jest arcyżałosne, rzadko można przeczytać taką bzdurkę. Na tym niestety polega pech Michała Tuska, że jest jednocześnie dziennikarzem "GW" i synem premiera. Nie da się go podzielić, że od pasa w górę - dziennikarz, a w dół - syn premiera. Dzieci to wiedzą, a dziennikarze "GW" niekoniecznie.

Gdyby znana gazeta nie oszczędziła kilku tysięcy złotych na przelot juniora Tuska do tych nieszczęsnych Chin, w ogóle nie byłoby sprawy, a tak przez chytrusków rykoszetem dostał premier, w tej sprawie akurat zupełnie niewinny. Powiedzmy sobie szczerze gorzką prawdę o standardach dziennikarskich znanych mentorów. Panie i Panowie, wasze standardy poleciały sobie do Chin. Za pieniądze PKP.