Po co mieszają jasny i oczywisty porządek politycznego dyskursu z porządkiem subiektywnego rozstrzygania na gruncie prawa filologicznych zawiłości? Po co, ferując nieoczywiste wyroki, narażają się w sprawie tak skomplikowanej i polegającej WYŁĄCZNIE na interpretacji słów najważniejszych polityków na sprzyjanie jednej konkretnej opcji? Dlaczego?
Wczoraj sąd nieprawomocnym wyrokiem nakazał Jarosławowi Kaczyńskiemu przeprosić Bronisława Komorowskiego za to, że Kaczyński na wiecu wyborczym w Lublinie mówił, iż Komorowski chce prywatyzacji służby zdrowia. Jednocześnie ten sam sąd (!) zauważył, że Komorowski GŁOSOWAŁ za ustawą o ZOZ-ach, która DOPUSZCZA możliwość prywatyzacji służby zdrowia, ale jej nie nakazuje.
Czyli jak? Głosując za ustawą dopuszczającą prywatyzację służby zdrowia, Komorowski jest jej przeciwny? Interesujący sposób wyrażania sprzeciwu.
Komorowski popełnił błąd, idąc z tą sprawą do sądu. Nawet jeśli wyrok się uprawomocni, a Kaczyński będzie musiał przepraszać w telewizji, to dla swoich zwolenników zostanie męczennikiem dręczonym przez politycznie zaangażowane sądy - takie opinie internautów były wyrażane bardzo radykalnie zaledwie kilka godzin po wczorajszym wyroku. Błąd - w moim przekonaniu - popełnił też sąd. Sprawa potyczek słownych kandydatów o prywatyzację służby zdrowia może być oceniana tylko subiektywnie. Sąd powinien zajmować się w trybie wyborczym oczywistymi kłamstwami. A ten przypadek po prostu oddalić. Bo tu wyrok wydadzą wyborcy. Sąd nie jest od produkowania męczenników i przybijania w nieoczywistych sprawach politykom etykietki "kłamca".