"Super Express": - Społeczeństwo obywatelskie pokazało siłę w konflikcie z premierem o ACTA?
Prof. Jan Hartman: - Z pewnością to zwycięstwo młodzieży, która w zaskakująco masowy sposób wyraziła swój sprzeciw wobec tego porozumienia. Rząd z kolei poniósł porażkę, nie zdając sobie sprawy z powagi tej kwestii i po raz kolejny nie przewidział nastrojów społecznych, za co będzie musiał zapłacić cenę.
- Na pewno jest to triumf obywatelskiego nieposłuszeństwa. Z drugiej strony zawiodły jednak konsultacje społeczne z organizacjami pozarządowymi, z którymi rząd nie chciał rozmawiać o ich wątpliwościach. Czy rząd w ogóle słucha głosu społeczeństwa obywatelskiego?
Niestety, w procesie tworzenia prawa w Polsce coraz częściej konsultacje z podmiotami społecznymi stają się elementem PR i propagandy. Jest to niebezpieczny trend, który trzeba zmienić. Co prawda rząd uruchomił stronę, na której można śledzić procesy legislacyjne, niemniej te procesy nadal toczą się w urzędniczych gabinetach, najczęściej poza Sejmem. W ten sposób wpływ zainteresowanych na stanowienie prawa jest nadal iluzoryczny.
- Może rząd nie rozumie istoty społeczeństwa obywatelskiego, w ramach którego konsultacje społeczne są niezbędne?
Prawda jest niestety taka, że jak dotąd, społeczeństwo stanowieniem prawa zbytnio się nie interesowało. Dopiero kiedy jakiś przepis miałby nadepnąć na odcisk jakiejś grupie, a dokładnie na jej kieszeń, to wtedy budzi się społeczeństwo obywatelskie.
- Poza tymi wyjątkami żyje w letargu?
Tak i dlatego władza przyzwyczaiła się, że może robić, co chce, ponieważ mało kto się takimi szczegółami polityki interesuje. To się jednak zmienia. Media w tym procesie pełnią wychowawczą i mobilizującą funkcję, wywołując kolejne sprawy. Rząd musi się więc w coraz większym stopniu liczyć z opinią publiczną. Stąd zaczynamy przypominać silnie upodmiotowione zachodnie społeczeństwa.
- Czemu więc walka o krzyż się nie udała? W końcu też można ją uznać za przejaw społeczeństwa obywatelskiego.
Nie uznałbym tej walki za zryw społeczeństwa obywatelskiego, ale ludu bożego. A to formacja przednowoczesna zupełnie innego rodzaju niż społeczeństwo obywatelskie. Protestujący nie odwoływali się przecież do godności i praw obywatela liberalnej demokracji, ale praw wiernych syna i córy Kościoła. Egzaltacja religijna jest zupełnie innym rodzajem mobilizacji społecznej niż ta związana z obroną swobód obywatelskich bądź z koniecznością działania na rzecz obrony państwa.
- A ACTA miało element walki o zasady demokracji liberalnej?
Tak naprawdę nie do końca. Sporo w tym spontanicznej akcji protestu o posmaku anarchicznym, wyrażającej nieufność do władzy. Ta młodzież ma ogromną niechęć do form instytucji i organizacji, tym bardziej do partii politycznych. Jest to jednak siła, po którą ktoś w końcu sięgnie i wykorzysta jako elektorat dla swojej formacji.
- W takim razie ta nauczka z ACTA czegoś nauczy premiera?
Wątpię. Jest już bowiem na tyle dojrzałym i zmęczonym politykiem, że jakiejś zasadniczej przebudowy jego świadomości politycznej nie należy oczekiwać.
Prof. Jan Hartman
Filozof