Kornel Morawiecki w 2017 roku założył nową polityczną formację o nazwie Wolni i Solidarni. Jak mówił ugrupowanie miało być konstruktywną, twórczą opozycją: - Nie chcemy być opozycją totalną. Będzie to oczywiście konkurencja dla Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, ale również dla Prawa i Sprawiedliwości - opisywał Morawiecki senior. Zaczęto zbierać ludzi, jeździ po kraju, by stworzyć struktury. Jak przypomina natemt.pl ówczesny działacz z województwa zachodniopomorskiego zaangażowany w Wolnych i Solidarnych, Zbigniew Pomieczyński, zgłaszali się ludzie, którzy budzili zaufania i szacunek, a do ugrupowania przyciągała ich postać Kornela Morawieckiego, zasłużonego od lat działacza. Jednak, gdy Kornel Morawiecki zmarł grupa jakby zaginęła. Nic nie było o niej słychać, aż do teraz. W rozmowie z natemat.pl Pomieczyński wskazuje, że teraz znów mają zamiar bardziej wejść w politykę, a wręcz politycznie "zmartwychwstać": - Zgłaszają się dawni posłowie z bardzo różnych partii. Sam prowadziłem rozmowy z politykiem z PO. Każdy myślał, że partia się nie odtworzy. A odtworzyła się. Wszyscy są zaskoczeni, że ją reaktywowaliśmy - opowiada.
Jak dodaje niedawno wybrany nowy lider formacji Wolni i Solidarni, która swój zjazd miała pod koniec września, chce też wypełnić ostatnią wolę Morawieckiego: - Obiecałem to Kornelowi przed śmiercią. To on poprosił mnie o kierowanie partią. Nie bardzo byłem zainteresowany, ale ponieważ obiecałem, to słowo droższe od pieniędzy. Poczułem, że to jest mój normalny, ludzki obowiązek. I jak dodaje, chce, by "zmartwychwstalo" też koło poselskie, bo on i jego ludzie są w bojowych nastrojach i jeszcze planują zawojować w polityce.
NIE PRZEGAP>>>Lech Wałęsa w popłochu! "Ostrzegam wszystkich". Są dokumenty!