Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w miniony weekend, to wygrałoby ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego (64 l.) – 29,9 proc., przed partią Donalda Tuska (56 l.) – 23,4 proc. Do Sejmu weszłyby jeszcze tylko SLD – 12,1 proc. i PSL – 5,2 proc.
Jest więc pewne, że w sprawie koalicji rządowej PiS i PO musiałyby rozmawiać z SLD. Bo tylko wsparcie tej partii gwarantowałoby parlamentarną większość. Millerowi bliżej do Tuska czy Kaczyńskiego?
– Gdyby te wybory odbyły się dzisiaj, to niewątpliwie mielibyśmy koalicję PO-SLD. I wbrew wynikowi to SLD odgrywałby w tym sojuszu główną rolę, bo PO znajdzie się w sytuacji bez wyjścia. Obecnie PO ma większe zdolności koalicyjne niż PiS. Ale to się może zmienić.
Już wybory w Elblągu, w których kandydatki PO na prezydenta nie poparło ani SLD, ani PSL, pokazały, że partia Donalda Tuska może stać się najbardziej izolowanym ugrupowaniem w Polsce – mówi nam politolog Rafał Chwedoruk.