To postać niemal dziś zapomniana - partyzant bolszewickiej Armii Ludowej, od 19 stycznia 1945 r. ubek w Końskich, Piotrkowie Trybunalskim, potem w centrali Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, odpowiedzialny m.in. za rozpracowywanie Kościoła i opozycji. W III RP Henryk Piętek stanął przed sądem za torturowanie młodocianych członków organizacji niepodległościowych, ale szybko okazał się zbyt chory na osądzenie. Odpowiednią opinię wystawił mu... zakład kosmetyczno-lekarski.
Do końca Piętek cieszył się wysoką resortową emeryturą i dobrym zdrowiem. W 2012 r. towarzysze kombatanci zorganizowali mu huczny jubileusz 90-lecia urodzin. Na szacunek czerwonych kolegów morderców zapewne zasłużył, ale na spoczynek na cmentarzu chwały polskiego oręża na pewno nie. Nie zasłużył też na miłą ceremonię, podczas której wymieniano, jakim sympatycznym i spokojnym był człowiekiem. Spokój zbrodniarza mogli zakłócić uczestnicy obchodów smoleńskich. Wystarczyło przejść kilka metrów dalej. Można było pokazać, że o komunistycznych bestiach i ich ofiarach też pamiętamy. Tu jednak polityków i kamer telewizyjnych zabrakło. Mimo informacji w mediach. Przybył tylko osamotniony przedstawiciel Fundacji "Łączka". Smutne, że inni nie dotarli. Smutne, że takie kreatury - bo Piętek nie jest oczywiście wyjątkiem - są chowane na szczególnej polskiej nekropolii. Ale chyba najsmutniejsze jest to, że państwo polskie nie ma pomysłu, co z tym ubeckim fantem począć. I tu mamy zbieżność ze Smoleńskiem. Zarówno w kwestii pogrzebów komunistycznych oprawców, jak i wyjaśniania tragedii smoleńskiej III RP to "kamieni kupa".
Zdaniem włodarzy pookrągłostołowego państwa Henryk Piętek zasłużył na Powązki Wojskowe. Niektóre ofiary katastrofy smoleńskiej też tu spoczęły. Jest jednak różnica, o której mówi dziś "Super Expressowi" Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie: "nie wiem, kogo pochowałam w rodzinnym grobie [na warszawskim Ursynowie]", "nie wiem, czy sprofanowano zwłoki mojego męża, tak jak wiemy, że sprofanowano zwłoki innych ofiar". W kwestii Smoleńska III RP zdezerterowała, co pośrednio przyznał ostatnio szef MSZ Grzegorz Schetyna, mówiąc o błędzie oddania śledztwa w ręce Rosjan. Niestety, w pozostałych kwestiach też widzimy tą dezercję, czyli "kamieni kupę".
Czytaj: Ostatnie słowa polskiej załogi Tu-154M: K... mać! O Jezu! K...!