Ks. Jerzy Popiełuszko to dla Polaków, nie tylko tych wierzących, postać szczególna. Legendarny kapelan "Solidarności" złotymi zgłoskami trwale zapisał się w historii Polski. Ks. Jerzy jednak to nie tylko wielki patriota i bohater, lecz także normalny człowiek, jak każdy z nas. To drugie - bardziej ludzkie - oblicze ks. Popiełuszki poznał prof. Zbigniew Lew-Starowicz w latach 70 XX wieku. Kapłan pracował wtedy w parafii w Ząbkach, gdzie mieszkał seksuolog. Wspomnienia Lwa-Starowicza przytacza "Gazeta Wyborcza", która przypomina artykuł na ten temat z 2010 roku. - Jak panu powiem, jaki naprawdę był, to mi dewotki dom podpalą - żartował seksuolog - To był wesoły, pogodny, zabawowy chłopak. Bywaliśmy u siebie, pijaliśmy alkohole, spędziliśmy wspólnie wczasy w Bułgarii. Wymienialiśmy się płytami. Ja mu pożyczałem muzykę latynoską i jazz, on mi muzykę pop, klasyczną i religijną. Dzięki ciotce z zagranicy miał płyty niedostępne wtedy w Polsce - wspominał profesor.
CZYTAJ TEŻ: Mateusz Morawiecki POMAGAŁ rodzinie ks. Popiełuszki w żniwach. Niepublikowane dotąd ZDJĘCIA!