"Super Express": - Jean-Claude Juncker, najbardziej prawdopodobny przyszły szef Komisji Europejskiej, zapowiedział, że w całej Europie powinna zostać wprowadzona równa płaca minimalna.
Prof. Elżbieta Mączyńska: - Brzmi to dość zaskakująco, tym bardziej że pensja powinna być proporcjonalna do produktywności pracy. I jeżeli jest ona w Polsce niższa niż w Niemczech, takie zrównanie nie miałoby zapewne ekonomicznych podstaw. Warto tu podkreślić, że niższa produktywność przy tej samej pracy nie oznacza wcale, że Polacy pracują mniej lub gorzej. Ta sama praca wykonywana przez tego samego Polaka w Wielkiej Brytanii jest bardziej produktywna niż w Polsce, bo wpływa na to wiele czynników, jak organizacja pracy, otoczenie biznesu, zarządzanie itd. W Polsce często dużo czasu tracimy na zawiłości prawa, biurokrację, przeciągające się procesy w sądach i wiele innych kwestii.
- Juncker to poważny kandydat największego ugrupowania, w skład którego wchodzą partie kanclerz Merkel i premiera Tuska. Być może Polacy powinni więc potraktować to poważnie i cieszyć się z tych planów? Minimalna pensja w Luksemburgu to 5600 zł. A może to mieszkańcy Niemiec i Luksemburga powinni się obawiać równania w dół?
- Pod wpływem integracji ekonomicznej te różnice w produktywności pracy mogą się zmniejszać, ale nie nastąpi to nigdy w sposób rewolucyjny. Nie wyobrażam też sobie, żeby to zrównywanie miało nastąpić w dół, tylko raczej w górę, do realiów krajów zachodnich. Pracownik w Niemczech nie zaakceptuje drastycznego obniżenia pracy minimalnej do poziomu średniego. I ten pomysł równych płac minimalnych w Europie byłby słuszny, gdyby potraktować to nie kwotowo, lecz jako proces dochodzenia do jakiegoś zrównywania, ale wraz ze zrównywaniem produktywności.
- Czyli to raczej kolejna obietnica wyborcza puszczona przez polityka ot tak, z niczego?
- Cóż, z punktu widzenia ekonomii można tu zarzucić niedostosowanie tej propozycji do teorii i praktyki ekonomii.