Kwaśniewski: Słowa Napieralskiego to nieodpowiedzialność (WYWIAD!)

2010-06-25 5:00

O wadach i zaletach nowego lidera SLD, awanturach i zdradach na lewicy i działaniu za plecami Napieralskiego mówi szef jego komitetu poparcia i były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski

"Super Express": - Cieszy się pan, że zostanie honorowym obywatelem Warszawy?

Aleksander Kwaśniewski: - Kto zostanie honorowym obywatelem?

- Pan! To ciekawe, że lewica zgłasza pomysł, a sam zainteresowany nic nie wie.

- O tym, że ma to się stać na dniach, dowiaduję się od pana. Pamiętam przymiarki wiele miesięcy temu, ale trudno to było łączyć z kampanią...

- Dziś trudno tego nie łączyć. SLD testuje, jak zachowa się PiS w obliczu drugiej tury.

- Cóż, życie składa się z tekstu i kontekstu. Mogę mieć wpływ na tekst, ale na kontekst niekoniecznie. Jestem od lat związany z Warszawą i honorowe obywatelstwo byłoby zaszczytem.

- Powiedział pan już kilkukrotnie, że "nie powie, na kogo odda głos, ale można się domyślać". Nie lepiej poczekać z deklaracjami, by nie psuć Napieralskiemu negocjacji, w których lewica może coś wygrać?

- Ależ ja czekam i nie mam zamiaru dziś deklarować żadnych nazwisk.

- Spytam inaczej: czy deklaracja Grzegorza Napieralskiego będzie miała wpływ na to, kogo poprze pan w wyborach?

- Jak każdy wyborca mam swój rozum i zadecyduję we własnym sumieniu. Z jedną z decyzji Grzegorza Napieralskiego na pewno byłoby mi trudno się pogodzić. Ale nie powiem jaką. Spodziewam się zresztą, że wstrzyma się on z poparciem któregokolwiek z kandydatów.

- Poparcie dla Komorowskiego deklaruje już na wyścigi kilku polityków. Posłowie Kalisz i Olejniczak ogłosili je, zanim Napieralski przystąpił do jakichkolwiek rozmów.

- Nie jestem członkiem SLD i nie wiem, jakie są wewnętrzne procedury w partii. Wydaje mi się, że z czołowymi politykami prezes Napieralski powinien porozmawiać i jakąś taktykę ustalić. Może to głośne poparcie to właśnie element taktyki? Taki próbny balon? Jako człowiek związany z lewicą cieszę się z tego, że ma ona szansę na powrót do gry.

- Powiedzmy, że to próbny balon. Włodzimierz Cimoszewicz zrobił to jednak przed pierwszą turą, kiedy Napieralskiemu zaczęło iść. Zdradził lewicę?

- Jestem politykiem umiarkowanym i nie używam takich słów jak "zdrada". Gdybyśmy mieli go tak ostro oceniać, to jakim słowem nazwać start Leszka Millera z list Samoobrony? Cimoszewicz uznał, że jego głos pomoże Komorowskiemu w powstrzymaniu recydywy IV RP. Okazało się, że była to kalkulacja nietrafiona.

- Wielu działaczom, także panu, zarzucono brak zaangażowania się w kampanię Napieralskiego.

- Słyszałem te głosy, ale ich nie rozumiem. Tam, gdzie mój udział był zaplanowany, pojawiłem się i nie mam sobie nic do zarzucenia. Ta kampania miała pokazać i promować Grzegorza Napieralskiego, a nie mnie. I to okazało się bardzo skuteczne. Przecież gdybyśmy stali i wręczali jabłka we trzech: ja, Napieralski i np. Miller, to byłoby to groteskowe. Dzięki temu szef SLD nie musi się z nikim dzielić tym sukcesem.

- I chyba nie ma zamiaru. Stwierdził już, że w jednej kampanii osiągnął więcej niż pan podczas dwóch kadencji prezydenckich, gdyż przestano o SLD mówić "postkomuna", a zaczęto "postępowa lewica".

- Rozumiem, że to żart. I "postępowa lewica" osiągnie więcej, gdy wygra dwukrotnie wybory prezydenckie i choć raz parlamentarne. Określanie młodego pokolenia w SLD postkomunistami było bez sensu. Świadczyło źle o tych, którzy wierzą w jakiś genetyczny postkomunizm. Cieszę się, że jest lider, któremu się chce. Ale przed nim jeszcze długa droga i warto, by mądrze to wykorzystał. Źle by się stało, gdyby ostatni sukces zawrócił mu w głowie. W końcu to 14, a nie 44 procent. Życzę mu jak najlepiej, np. 150 zamiast 50 posłów lewicy w Sejmie. Pewne metody będą nas zaś jeszcze nieraz różnić. Kiedy Napieralski mówi o wycofaniu wojsk z Afganistanu, to możemy się zgodzić. Ale kiedy mówi o wycofaniu ich natychmiast, to jest to nieodpowiedzialność albo brak znajomości tematu. Nie lubię takich zachowań.

- Przyzna pan jednak, że negocjowanie z Platformą za plecami lidera pracującego w wyborach jest w polityce czymś niebywałym. Napieralski nie wiedział o rozmowach w sprawie Marka Belki. Także pańskich rozmowach.

- Nie wiem, czy można mówić o negocjowaniu. Kandydatura prof. Belki była osobistą propozycją marszałka Komorowskiego. To, że rozmawiał ze mną, jest oczywiste, gdyż prof. Belkę po prostu dobrze znam. W końcówce rozmowy w sprawie obsady NBP toczyły się już z Napieralskim. I z jego punktu widzenia sprawa zakończyła się wyjątkowo korzystnie. Myślę, że powinien być wdzięczny tym, którzy zaangażowali się w te rozmowy. Ma lewicowego szefa banku centralnego, uzyskał dobry wynik w wyborach, a dzięki sprawie Belki nastąpił skok poparcia w sondażach…

- Wydawało mi się, że skok nastąpił po jego pracy w kampanii.

- Także. Negocjacje w sprawie Marka Belki dały jednak wyborcom sygnał, że lewica wraca do "życia państwowego". Wraca z marginesu.

- Belka wyszedł Napieralskiemu na zdrowie, ale mam wrażenie, że zdrowszą sytuacją byłoby, gdyby wiedział od początku.

- Element zaskoczenia jest w polityce bardzo ważny. Najważniejsze sprawy trzeba zaś załatwiać skutecznie, a nie zawsze elegancko. I z całym szacunkiem dla pana Napieralskiego czy Schetyny, nie mogą się jeszcze uznawać za arbitrów stylu politycznego. Muszą pokazać, na czym ten ich dobry styl miałby polegać. Jeżeli już, to wolałbym tu cytować siebie, gdyż za moich czasów wiele spraw udawało się załatwić w lepszym stylu.

- Pańska wizja lewicy była jednak inna niż Grzegorza Napieralskiego.

- I Napieralski bez otwarcia na centrum nigdy nie sięgnie po 30-40 proc. pozwalające na rządy. Nie jest przypadkiem dzisiejsze otwarcie PiS, gdyż nie chce zamknąć się w prawicowych 25 proc. Lider SLD będzie musiał o tym pomyśleć.

- SLD złapał jednak oddech po tym, gdy nieco się zradykalizował. Pan twierdził, że "mówi to co papież, tylko inaczej". Napieralski by tak nie powiedział.

- Na pewno tak. Miałem jednak szczęście być prezydentem w czasach Jana Pawła II, a Napieralskiemu to się nie przydarzy. Kościół w tamtych czasach wspierał nas jednak - choćby w europejskich aspiracjach. Dziś dzieją się tam rzeczy niepokojące i to wymaga bardziej zdecydowanej postawy lewicy. Oczywiście bez wypowiadania konkordatu, bo on działa także w krajach rządzonych przez lewicę. Gdyby SLD chciał wyjść poza walkę o neutralność światopoglądową, o lewicową tożsamość, pójść w antyklerykalizm, byłby to jednak duży błąd.

Aleksander Kwaśniewski

Prezydent RP w latach 1995-2005, szef komitetu poparcia Grzegorza Napieralskiego, kandydata na prezydenta RP