"Super Express": - Posłowie Platformy zakończyli protest w Sejmie...
Sławomir Neumann: - Zawiesili.
- A to jakaś różnica?
- Ten protest możemy odwiesić, jeżeli będzie jakaś próba wyrugowania mediów z Sejmu albo wykluczania bez powodu posłów opozycji z obrad.
- Teraz powodów do protestu już nie ma?
- Chcieliśmy pełnego przywrócenia mediów do pracy w Sejmie i to się stało. Chcieliśmy przywrócenia niesłusznie wykluczonego posła Szczerby i to też się stało. Była też sprawa przegłosowania budżetu w Sali Kolumnowej, ale to wyszło już z parlamentu i nic nie możemy zrobić.
- Wielu posłów Platformy jest niezadowolonych z tego, że przerwaliście protest.
-To nieprawda. Powtarza pan to, co ktoś "spinuje"...
- Jak "nieprawda"?! "Spinują" to sami posłowie PO. Rozmawiałem z kilkoma i niezależnie od siebie przyznają, że nie zgadzają się z tą decyzją.
- Prowadzę spotkania PO i chcę podkreślić, że na zarządzie krajowym zakończenie protestu przegłosowano jednogłośnie! Bez głosu sprzeciwu. Podobnie zresztą jak decyzję o okupacji sali.
- Myślałem, że decyzja była spontaniczna, pod wpływem zawieszenia posła Szczerby.
- Pierwsza reakcja tak. Później decydowaliśmy o formie, czyli o pozostaniu w sali na święta, Nowy Rok...
- Formę protestu przez śpiewanie na sali obrad i grzebanie w prywatnych rzeczach posłów PiS też przegłosowaliście jednogłośnie?
- Rozmawialiśmy o tym, co tam się działo... Wie pan, ludzie zamknięci przez jakiś czas na sali bez okien, pod ciśnieniem, w emocjach... Ich formy ekspresji bywają różne.
- Zaczynam się bać, bo w sali Sejmu nad wieloma sprawami głosujecie zamknięci, bez okien, często pod presją. Zaraz pan powie, że straż marszałkowska pozabierała klamki...
- Tu doszła atmosfera protestu, szczególnego stresu. To nie była normalna sytuacja. Jasne, że byłoby lepiej bez tego, co widzieliśmy. I pan z tego żartuje, a niech pan pomyśli, jakie znaczenie ma to, że ktoś śpiewał bądź czytał cudze notatki w porównaniu z tym, że Polska ma być może nielegalny budżet?! To porównywanie źdźbła do belki.
- Wracając do posłów, którym nie podoba się zawieszenie protestu w Sejmie...
- Zawieszenie protestu przegłosowano w obecności wszystkich członków zarządu krajowego. Zapewne także tych, z którymi pan rozmawiał. Na klubie PO też nie było głosu sprzeciwu! A teraz część udaje bohaterów i gada po kątach.
- To nie jest jedna czy dwie osoby...
- Wiem. I zapewne gdybym usiadł i się zastanowił, to mógłbym zrobić listę "bohaterów" od lansowania i gry na siebie, którzy opowiadają takie historie mediom. To smutne. Brak odwagi cywilnej, by powiedzieć to samo w oczy koleżankom lub kolegom.
- Większość posłów PO zrozumiała, że blokowanie sali posiedzeń Sejmu tylko was pogrąża. W oczach waszych własnych wyborców udawanie Samoobrony chyba sensu nie miało?
- Przypomnę jeszcze raz, że była to jednogłośna decyzja zarządu krajowego PO...
- Może jednogłośna, ale zła decyzja?
- Nie patrzyliśmy wtedy i teraz na sondaże, bo chodziło nam o podstawowe zasady. Do dziś nie ma sondaży opisujących ten protest.
- Jakieś już są. Większości ankietowanych nie podobało się blokowanie sali Sejmu. Nie wiedzieli też, dlaczego właściwie tam siedzicie. 25 proc. w ogóle nie słyszało o proteście!
- Zarazem większość Polaków uważała, że PiS jeszcze raz powinien legalnie przegłosować budżet.
- To prawda. I tym gorzej dla PO, że w ogóle nie wiązano tego z waszym protestem. To klęska!
- Na analizę sondaży i trendów przyjdzie czas. Na gorąco to się nie uda. Na politykę nie da się też patrzeć wyłącznie przez sondaże. Ten protest miał sens i przyniósł przywrócenie starych zasad dla mediów.
- PiS bardzo szybko wycofał się z pomysłów ograniczeń dla mediów...
- PiS bardzo szybko mówił, że się wycofał, a ograniczenia zniknęły dopiero w czwartek po godz. 18. Gdyby nie ten protest, to media miałyby swój kojec i zakazy wstępu. To jakiś sukces także tej okupacji.
- Kiedy rozmawialiśmy jakiś czas temu, mówił pan, że są dwa punkty, dla których PO będzie protestowała do skutku: ponowne głosowanie budżetu w Sejmie i dymisja marszałka Kuchcińskiego. Ani tego, ani tego nie będzie. Są tacy, którzy powiedzą, że przegraliście.
- Naprawienie procedury budżetowej w parlamencie było bardzo ważne. Pokazaliśmy projekt uchwały, która dawała na to szanse, wracając budżet do Sejmu. PiS wolał to odrzucić. Przeszło przez Senat, poszło do prezydenta. Szukaliśmy prawnej możliwości legalnego przegłosowania budżetu, ale temat jest zamknięty.
- Ruch Kukiza i Ryszard Petru zgłaszali pomysł wrócenia budżetu do Sejmu po poprawkach w Senacie.
- Nie, to nieporozumienie.
- Dlaczego?
- Panowie Kukiz i Petru są w Sejmie od niedawna i chyba nie do końca to złapali... Senat nie może naprawić budżetu, może tylko przegłosować poprawki. Nie ma powrotu do debaty budżetowej w Sejmie! To był pic, który podrzucił im PiS. Poprawki legalizowałyby budżet przegłosowany w sposób nielegalny. Jedyną szansą jest jeszcze przesłanie przez prezydenta Dudę budżetu do Trybunału. Przed podpisem, bo wtedy Trybunał rozpatrzy to w pełnym składzie.
- Jedyną szansą na co?
- Na to, by uniknąć potężnego problemu w przyszłości. Powiedzmy, że w przyszłości znajdzie się inwestor, który kupi polskie papiery dłużne i uzna, że niewystarczająco zarobił. I zacznie przed sądami w Nowym Jorku czy Londynie podważać legalność tego budżetu? PiS to lekceważy, ale PiS ma tak w genach, a polskie państwo musi później płacić! Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.
- Warunkiem końca tego protestu była też dymisja marszałka Kuchcińskiego.
- Za każdym razem podkreślaliśmy, że "oczekujemy", że poda się do dymisji, zachowując się honorowo. Widać, że nie radzi sobie z tą funkcją. I będzie powodem kolejnych kryzysów. Prezes Kaczyński nie chce się na jego wymianę zgodzić. Trudno, będzie miał na sumieniu kolejne kryzysy.
- Mówiąc o błędzie takiej formy protestu przez okupację sali w Sejmie, myślę o tym, że kiedyś znów możecie rządzić...
- Tego akurat jestem pewny.
- Nie zachęciliście PiS do tego, żeby za każdym razem, jak uzna, że łamiecie zasady, też wam okupował salę posiedzeń Sejmu?
- Zobaczymy. PiS zachłysnął się władzą i mam nadzieję, że to, co działo się w Sejmie, to będzie dla nich kubeł zimnej wody. Zobaczyli, że nie mogą wszystkiego.
- Wy też nie będziecie mogli.
- My będziemy przestrzegać zasad. Proszę pamiętać, że myśmy jako PO nie prowokowali takich sytuacji, jak PiS! To były inne standardy. Nie zabieraliśmy jednak posłom opozycji regularnie głosu, nie ograniczaliśmy mediów...
- Oj, z mediami to bywało różnie.
- Jak różnie?!
- Pamięta pan te rozmowy ministra Grasia z PO z nowym właścicielem "Rzeczpospolitej"?
- Słyszę w tych debatach, że Platforma Obywatelska była straszną partią, która nielegalnie robiła mediom różne rzeczy, w tym podsłuchiwała dziennikarzy... I od ponad roku nie ma żadnego aktu oskarżenia!
- A co tu ma do rzeczy legalność? Chodzi o etykę i standardy. Prawo i Sprawiedliwość ograniczenia w Sejmie też wprowadziłoby w pełni legalnie. Wy podsłuchiwaliście i doprowadziliście do czystek w "Rzeczpospolitej".
- Ale jacy "my"?! Ja nie wiem, co nowy właściciel "Rzeczpospolitej" robił z dziennikarzami.
- A wie pan, co robił z nim minister Graś, prawa ręka Donalda Tuska?
- Różni ludzie rozmawiają ze sobą. My dziś rozmawiamy, a ktoś powie, że ta rozmowa miała wpływ na "Super Express".
- Czuję się mile połechtany wysoką oceną moich możliwości, ale rozmawiajmy poważnie.
- OK, ale rozmawiałem też z redaktorem naczelnym. I coś musi z tego wynikać?
- Z rozmów ministra Grasia też nie wynikało?
- Nie wiem, to biznes właściciela. Nie mówię, że wszystko robiliśmy idealnie, ale standardy traktowania mediów za naszych rządów a dziś są jednak zupełnie różne.
- Wyrzuceni z "Rzeczpospolitej" czy "Uważam Rze" mogą uważać inaczej.
- A panie Paczuska, Holecka czy Karnowska, które pracowały w Telewizji Polskiej przez cały czas rządów Platformy Obywatelskiej, też mogą uważać inaczej. To naprawdę nieporównywalne.