Pomagał ten rajfur wielu mężczyznom, którzy nie umieli zdobyć kobiety, albo im się nie chciało, albo nie mieli czasu. A rajfur posiadł wiedzę. Wiedział, że ci wszyscy oni, oni mają pieniądze - najbardziej uniwersalny klucz na świecie. Wiedział też, że młodych jest dziewcząt zatrzęsienie, które groszem nie pachnąc, mają w sobie marzenie dotknięcia wielkiego świata, choćby to marzenie rajfur miał spełniać. Dziewczęta marzyły więc, żeby się w świecie bogaczy zaczepić, a za marzenia płaciły tym, co miały. I rósł rajfur w siłę, i brylował we wszystkich znanych lokalach, nie tylko stołecznych. Młode dziewczyny raczej się nie skarżyły, bo życie biednych dziewczyn musi być co najmniej wredne lub też podłe.
Lecz jedna taka tupeciara postanowiła go obnażyć i światu powiedziała, że to żaden tam szanowany obywatel, tylko normalnie rajfur. Rajfur się wystraszył, zapadł w sobie i zaskomlał. A skomlenie jego było równie żałosne jak profesja. Z pomocą prawników otrząsnął się jednak i przeszedł do letniej kontrofensywy. Zwerbował swoich klientów i znajomych tych klientów i powiedział im: jeśli ja, rajfur, utonę, to z wami, więc teraz za moje usługi obroną będziecie mi płacić. I śniło mi się, że zaczęli go bronić. Niby że szlachetnie, lecz żałośni byli w swojej obronie jak sam rajfur. Rajfurowi równi. Rajfura klienci. Rajfura zakładnicy. Wielkie nazwiska i jeszcze większy wstyd. Pośmiewisko .