Następnie na konferencji prasowej wystąpił pułkownik Ireneusz Szeląg. Stwierdził, że biegli nie znaleźli żadnych śladów trotylu i nitrogliceryny na szczątkach tupolewa. Znaleźli coś, co może być takimi śladami, ale równie dobrze może nimi nie być. Na stwierdzenie, czym jest w istocie, brakuje co najmniej kilku miesięcy.
Gazeta, która wywołała burzę, oficjalnie przyznaje, że informując o trotylu i nitroglicerynie, pomyliła się, ale nie wycofuje całkiem swego stanowiska. Jarosław Kaczyński już wie, że zareagował za szybko, że oświadczenie prokuratury stawia sprawę w zupełnie innym, wcale już nie tak jednoznacznym świetle. Już wie, że żadnej dymisji rządu spodziewać się nie można, i że żadnego niepodważalnego dowodu na zamach wciąż nie ma. Robi jeszcze dobrą minę do złej gry, mówiąc o jakimś bliżej nieokreślonym oszustwie.
Tusk wygrywa spektakl
Tusk z zimną krwią wygrywa wczorajszy spektakl. "Jest rzeczą niedopuszczalną, żeby lider opozycji, korzystając, delikatnie mówiąc, z nieścisłych materiałów prasowych, wysnuwał wnioski, które dewastują państwo polskie". I: "Trudno wyobrazić sobie współdziałanie Polaków w sytuacji, w której lider polityczny ubiegający się o władzę, dzieli ludzi na zwolenników tezy, że rząd współuczestniczył w zbrodni zabójstwa prezydenta i 95 obywateli w katastrofie smoleńskiej. Nie sposób ułożyć sobie życia w jednym państwie z ludźmi formułującymi tego typu wnioski". Wczoraj wieczór: nie wiemy, czy na tupolewie doszło do eksplozji trotylu i nitrogliceryny.