Sławomir Jastrzębowski: SLD Hansa Klossa się chwyta

2011-06-21 9:31

Na przykład ja uważam, że Zulu Gula w ogóle nie był śmieszny. Chyba jestem w mniejszości. Zulu Gula to był taki facet, który ubrał się w żółty debilny beret, w czerwoną kretyńską marynarkę i przez całe lata straszył mnie z telewizyjnego okienka swoim sepleniącym bełkotem.

Program podobno był satyryczny. Zulu Gulę udawał satyryk Tadeusz Ross i podobno w programie piętnował absurdy polskiej rzeczywistości lat 90. ubiegłego wieku. Na pewno był to program bardzo popularny i podobno zabawny. Mnie akurat kompletnie nie śmieszył, a nawet drażnił. Za to śmieszył mnie i śmieszy następny numer Tadeusza Rossa, który po cichu wykręca nam wszystkim.

Przeczytaj koniecznie: Więcej felietonów Sławomira Jastrzębowskiego

Na serio jest od 2007 roku posłem. Zadam teraz ordynarne pytanie: jaki jest pożytek z takiego posła? Czy może państwo coś wiedzą o jakiejś jego niezwykłej aktywności? Inna sprawa, że mnie teraz właśnie rozśmiesza... taki numer wywinąć! Pójść sobie do Sejmu prosto z satyrykowania! Nie oszukujmy się, kiedy Platforma Obywatelska wzięła go na listę, zdawała sobie sprawę z ułomności demokracji. Że ludziom przy urnach wyborczych pokręcą się kompetencje i nie będą głosowali na najlepiej przygotowanych do uprawiania polityki, tylko znane nazwisko. No i sztuczka się udała.

Teraz podobnej sztuczki próbuje z Stanisławem Mikulskim, czyli słynnym Hansem Klossem, SLD. Chcą wsadzić 82-letniego aktora do Senatu, korzystając z jego gigantycznej popularności. I czego się spodziewają? Że będzie z Senatu nadawał tajne meldunki, jako J-23, że powie niejednemu z parlamentu jak Brunnerowi "ty świnio". Trudno całkiem odseparować szołbiznes od polityki, ale czy nie powinny się chociaż trochę różnić?