Sławomir Jastrzębowski: Rysiu, załatwiliśmy?

2011-04-07 15:26

Rzeczniczka warszawskiej prokuratury poinformowała, że dziś zakończone zostanie śledztwo w sprawie tak zwanej afery hazardowej. Nie wiadomo jak zostanie zakończone, ale dziennikarze dowiedzieli się już, że zostanie umorzone, co oznacza, że właściwie żadnej afery (dla prokuratury przynajmniej) nie było.

To byłoby bardzo dobre wyjście. Dla Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego, Ryszarda Sobiesiaka i paru jeszcze innych osób. Opinię publiczną może z trudem, ale da się przecież jakoś powoli przekonać, że żadnej afery nie było, że były tylko "niefrasobliwe słowa, za którymi nie szły żadne czyny" - jak mówił przed komisją sejmową Chlebowski. Nie do takich rzeczy władza naród przekonywała...

Patrz też: Prof. Antoni Kamiński: Komisja hazardowa działała w sposób stronniczy

Za aferę hazardową (której nie było) odpowiedzialny będzie więc szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński, którego zresztą na szczęście już zwolniono ze stanowiska. To on i jego ludzie podsłuchiwali posłów i biznesmenów, więc to przez nich opinia publiczna zupełnie niepotrzebnie dowiedziała się, że poseł Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski rozmawiał z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem jak podwładny z szefem. To przez CBA niepotrzebnie poznaliśmy równie straszny, co śmieszny cytat korzącego się Chlebowskiego: "Na 90 procent Rysiu załatwimy" i "To wyłącznie moja zasługa. Blokuję sprawę dopłat od roku". To przez CBA zupełnie niepotrzebnie widzieliśmy spoconego jak mysz posła Chlebowskiego na konferencji prasowej po ujawnieniu jego rozmów z biznesmenem.

Jeśli afery, na której państwo mogło stracić setki milionów złotych, nie było, to przecież wszyscy powinni być zadowoleni. Więc dlaczego nie są? Bo myślą?