Prezes mówiąc to, zaprezentował mieszankę myślenia życzeniowego z jednoczesnym twardym sygnałem: zwieramy szeregi! Jako zabieg socjotechniczny wskazanie na tych, którzy nie chcieli się podporządkować i odeszli (bądź zostali wyrzuceni), jako na wrogów, którzy wydarli PiS zwycięstwo, to zabieg socjotechnicznie sprawny. Że nieprawdziwy? No to co? Udowadnianiem nieprawdy nikt nie będzie się zajmował, podobnie jak Kaczyński nie zajął się udowodnieniem prawdy.
Przeczytaj koniecznie: Kamil Durczok: Zaskoczenie, ale PO nie zagrożona
Jeśli zaś chodzi o prawdę, to prawdą jest (a nad tym głównie zastanawiali się komentatorzy, opinia publiczna i członkowie PiS), że Prawo i Sprawiedliwość nie ucierpiało z powodu zaostrzenia kursu prezesa. Nie ucierpiało także z powodu odejścia grupy znanych posłów i europosłów. To właśnie pokazały wybory. PiS ma silny, stabilny, lojalny elektorat. W ciągu roku może się powiększyć o coraz większą grupę niezadowolonych z rządu Donalda Tuska. Jeżeli Platforma liczyła na zdmuchnięcie (choć właściwie trzeba by powiedzieć autozdmuchnięcie) PiS ze sceny politycznej, to przeliczyła się. Jakiekolwiek przechwałki działaczy politycznych PO czy PiS, że wybory były wielkim sukcesem tych, a wielką porażką tamtych, są nieprawdziwe. Dwie wielkie partie pokazały swoje silne pozycje i to, że każda z nich może za rok wygrać w wyborach parlamentarnych. Tak naprawdę nasza scena polityczna po tych wyborach jedynie się utrwaliła. PO nie może być zadowolona z takiego zwycięstwa.