Jadę wczoraj taksówką, a taksówkarz mówi mi, że nie rozumie, dlaczego Jarosław Kaczyński mówi teraz, że nie rozpoznał ciała brata. Wcześniej tego nie mówił, przypomniał sobie po 8 miesiącach. I taksówkarz tego nie rozumie. Ja też tego nie rozumiem. Miliony Polaków tego nie rozumieją. Trwamy więc w niezrozumieniu - taksówkarz, ja i miliony Polaków. Co się dzieje w głowie szefa największej opozycyjnej partii? Czy nie zdaje sobie sprawy, że jego wypowiedzi oczywiście prowokują do bardzo niestosownych żartów, i to nie tylko o lekach, o graniu katastrofą czy nieszczęściem? Nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji własnych słów?
Zostawmy Kaczyńskiego. Oto Donald Tusk uzdrawia jednym posunięciem sytuację na kolei państwowej. Było źle, setki tysięcy Polaków odczuło na własnej skórze kompletną amatorszczyznę Polskich Kolei PAŃSTWOWYCH. Nie było rozkładów jazdy, nie znały go nawet kasjerki, nie było pociągów na czas, był jeden wszechogarniający bałagan. Ale premier CUDOWNIE uzdrowił wczoraj sytuację, zwalniając z pracy kozła ofiarnego w randze wiceministra. I tak się rządzi dużym europejskim państwem? To mają być cuda czy jakaś drwina z Polaków? Premier, który ścina głowę jakiemuś wiceministrowi, rzuca ją tłumowi i mówi, że teraz kolej będzie już działała europejsko, przypomina czarownika zaklinającego śnieg, a nie odpowiedzialnego menedżera. Ja mam to kupić? Nikt w rządzie nie wiedział wcześniej, że spółki PKP nie współdziałają? Nikt nie dostrzegał zbliżającego się problemu? To niech premier zatrudni kogoś, kto wie i potrafi temu zaradzić, zanim stanie całe PKP. I błagam Panie Premierze, niech Pan nie robi z nas kretynów.