Otóż dziennikarze Radia Zet zatelefonowali do tego rzecznika Wojciechowskiego Marcina z prośbą o komentarz, ponieważ do tego się rzeczników używa. I wtedy rzecznik Wojciechowski zrugał tych z Zetki jak bure suki, mówiąc: "Nie jestem panienką na telefon". Jako rzecznik prasowy mający służyć prasie jasno dał do zrozumienia, że owszem, od czasu do czasu może posłuży, ale jak mu się będzie chciało. No, to jest inteligentny, dobrze przystosowany człowiek ministra Radosława Sikorskiego.
Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Zaleganie afektu, czyli dyplomacja w krótkich spodenkach
Jednak wypowiedź Wojciechowskiego "nie jestem panienką na telefon" niesie pewne wątpliwości z powodu braku precyzji. Można ją bowiem zrozumieć na kilka sposobów. Na przykład że rzecznik, owszem, jest panienką, ale nie na telefon. Wtedy rodzi się pytanie, na co jest rzecznik i jakie są jego kanały dostępu. Ale tę samą wypowiedź można przecież zrozumieć także, że co prawda rzecznik nie jest panienką, tylko chłopakiem, ale jednak jest "na telefon", bo ten człon może nie być zanegowany. Wtedy ktoś o zadyszanych intencjach mógłby uznać rzecznika za "chłopaka na telefon", co radowałoby dusze nowoczesnych Europejczyków.
Kiedy pomyślałem o poincie tej laurki dla nowego rzecznika MSZ, nie wiedzieć czemu moją pamięcią zawładnął Władysław Bartoszewski i jego słynne określenie "dyplomatołki". Dobrze, że tych dyplomatołków w MSZ już nie ma.